sobota, 22 lutego 2014

,,rozdział 12"

Spojrzałam na niego,a on wyciągnął rękę,złapał mnie za podbródek i pociągnął do siebie.Po czym schylił się i szepnął tuż przy moich ustach. -w takim razie czas na moje podziękowanie-powiedział i mocno mnie pocałował.Chciałam się wyrwać ale nie mogłam,nie..może jak po prostu nie chciałam.Przytuliłam się do niego i jeszcze mocniej przyciągnęłam.On uniósł moją głowę do góry tym samym pogłębiając pocałunek.Nie rozumiem co się ze mną dzieję,ale wiem tylko to że teraz chcę się temu poddać.!.

Ten pocałunek był najlepszy jaki do tej pory przeżyłam,chyba nikt nie całuje tak jak on,a może to przez uczucia którymi zaczynam go obdarzać,nie mam pojęcia,ale wiem że to co teraz się dzieje równa się z magią.Ten moment trwałby pewnie dłużej gdyby nie telefon który zaczął dzwonić z kieszeni Malika,to był mój dzwonek.Szybko więc się od siebie oderwaliśmy i Zayn podał mi telefon.Dziwne dzwonił Mike,brat Lil.
-halo-odebrałam i przyłożyłam go do swojego ucha.
-zadzwoniłem do ciebie,bo Lil nie odbierała,posłuchaj Viki jest poważna sprawa,ona musi wrócić do domu,najlepiej w przeciągu dwóch dni.-mówił szybko Mike,chyba głupi nie zauważyłby poddenerwowania w jego głosie.
-powoli Mike,słuchaj co się do cholery stało.?
-nie mam czasu Viki ale muszę ci powiedzieć że nasza babcia,wiesz że Lil miała z nią dobry kontakt,umarła,pogrzeb za 3 dni,a wiesz dobrze że nie wybaczyła by sobie tego gdyby jej nie było dlatego proszę przekaż jej to ode mnie.Ja muszę kończyć.Cześć.
piiiiip
Zamurowało mnie,co będzie z Lil,biedna.Jak przez mgłę usłyszałam głos Zayna który pytał mnie o co chodzi.
-musimy biec do Lil,szybko,nie mamy czasu.
Chciałam już biec w stronę domu chłopaków gdy Malik złapał mnie za nadgarstek.
-powiedz mi tylko co się do jasnej cholery stało.-wrzasnął na całe gardło,był zdenerwowany tym że nie wiem o co chodzi.
-babcia Lil umarła,muszę jej o tym powiedzieć,za dwa dni ma być w domu.
Powiedziałam szybko i ruszyłam w stronę domu,mulat biegł za mną,później wyprzedzając mnie.Do domu nie mieliśmy daleko,a więc po niecałych 5 minutach byliśmy na miejscu.Szybko weszliśmy do domu w którym lekkie promienie słońca dostawały się przez okno,wówczas nadchodził już ranek.Zayn pociągnął mnie na górę prowadząc do pokoju w którym są zamknięci Lil i Louis.Chyba usłyszeli nasze kroki bo usłyszałam głos Lil
-Zayn,to ty,otwórz nas do jasnej cholery,zemściłeś się gratuluje,teraz już odpuść sobie.Ku jej zdziwieniu Zayn otworzył drzwi,tylko nie wiedziała jeszcze w jakiej sprawie.Spojrzałam na nią.Uśmiechnęła się widząc mnie za Malikiem.Serce mi się krajało że zaraz będę musiała wyjawić jej prawdę.Chyba spostrzegła że coś jest z nami nie tak bo uśmiech zszedł jej z twarzy i spojrzała na nas z grobową miną.Podeszła do mnie złapała mnie za ramiona i powiedziała
-Viki coś się stało,nie najlepiej wyglądasz.-cholera nie mogę wykrztusić z siebie ani jednego słowa,tak bardzo nie chcę żeby cierpiała.Spojrzała na mnie  i potrząsnęła mną.
-ej powiedz mi ,co się stało-muszę powiedzieć jej prawdę,trzymanie przed nią tego w tajemnicy i tak by nic nie dało.
-Lil,nawet nie wiesz jak mi przykro,tak bardzo chciałabym tego nie mówić,ale dzwonił do mnie Mike i powiedział mi że twoja babcia....-nie mogłam powiedzieć tego sowa,zupełnie jakby stanęło mi w gardle.
-Viki do jasnej cholery co się z nią stało-powiedziała przerażona Lil
-...umarła-powiedziałam powoli-za trzy dni pogrzeb,musimy wracać.Tak mi przykro Lil
Blondynka była tak zszokowana,na początku nie docierało do niej co powiedziałam a później wybuchła głośnym niekontrolowanym płaczem.Wtuliła się we mnie mocno.

Oczami Lil

-jak on mógł,cholera boję się ciemności-powiedziałam zła-i jeszcze zamknąć mnie tu z tobą.
Podszedł do mnie na niebezpiecznie bliską odległość,najgorsze jest to że gdybym nie słyszała że do mnie podchodzi nie zauważyła bym.Pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha.
-hmm,to nie jedyne co złego cię dzisiaj czeka,teraz czas na mój rewanż kotku-powiedział.Lewym okiem dojrzałam błysk w jego oczach nim chwycił mnie mocno na ręce i rzucił na łóżko.


Spojrzałam na niego najpierw zdziwiona,później zła gdy uniósł się nade mną i przygwoździł mi nadgarstki swoimi silnymi rękoma.
-zdurniałeś,puszczaj mnie w tej chwili bo zacznę krzyczeć-poczęłam się szarpać i wyrywać z jego uścisku,on jednak wzmocnił go tym samym udaremniając moje starania.
-głupia,tutaj nikt cię nie usłyszy,a nawet jeśli będzie to tylko Zayn,któremu właśnie o to chodziło.-powiedział uśmiechając się szatańsko,w tych egipskich ciemnościach dostrzegłam tylko błysk jego zębów.Głośno przełknęłam ślinę,zaczynałam sie trochę bać.A myślałam że między nami jest już dobrze,a tu od nowa wojna.Spojrzałam wyzywająco w jego oczy,nie może dostrzec tego że się boję.
-no i co mi zrobisz,co.?.
-hmm sam się na tym zastanawiam,ale Zayn myśląc że w taki sposób się na mnie zemści popełnił błąd,bo wręcz pomógł mi w spełnieniu swojej.
-Louis przestań żartować do cholery,boję się ciemności jak diabli.Jesteś starszy ode mnie o 5 lat do cholery.Powinieneś być poważniejszy,a tym czasem zachowujesz się jak dziecko.
Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem i uśmiechnął się chytrze.
-tylko ten kto nie zatracił w sobie dziecka żyje naprawdę.
-nie wyskakuj mi tu teraz z jakimiś powiedzeniami,chociaż wbrew sobie muszę powiedzieć że było ono bardzo mądre,co jest rzadkością z twoich ust coś mądrego usłyszeć.-powiedziałam szybko,nie mogąc się powstrzymać aby mu dopiec.
-na twoim miejscu dzieciaku bym nie żartował bo to ty jesteś na przegranej pozycji.-powiedział Lou,co było szczerą prawdą,ale ja nie dam się zastraszyć,ba to ja zastraszę go.!Złapałam go za bluzkę i przyciągnęłam bliżej.
-słuchaj  Tomlinson jeśli chcesz mi zrobić krzywdę,a może zabić,wiadomo co głupiemu na myśli,to ostrzegam takie ci paranormal activity zrobię że posrasz w gacie,zrozumiano.
Ku mojemu zdziwieniu Lou wybuchnął głośnym śmiechem.
-co ci do głowy przyszło z tym zabójstwem-powiedział rozbawiony-oj mała,mogłem się już zresztą przyzwyczaić że ty zawsze wyolbrzymiasz sytuację.
Spojrzałam na niego ze złością.
-oj tylko czasami,czyli jak nie to,to co mi zrobisz,ha może ty chcesz mnie wykorzystać seksualnie,co.?.
Spojrzał na mnie jakby był zdziwiony że to powiedziałam i uśmiechnął się zadziornie.
-haha,wiesz jak to się mówi Lil, głodnemu chleb na myśli.
uuuggghhhh, a to cham.
-haha,wiesz jak to się mówi Lou-powiedziałam z sarkazmem-głodny,głodnemu wypomni.
I znowu się roześmiał,tylko tym razem przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i szepnął do ucha
-masz rację mała,jestem głodny,bardzo głodny-powiedział cicho i uśmiechnął się zabójczo nim nasze usta połączył pocałunek.

 Koniec rozdziału 12,w końcu się do niego zabrałam i napisałam go.Nie wiem czy wam się podoba dlatego liczę na komentarze z szczerymi opiniami.Mam dużo weny i mnóstwo pomysłów dlatego następny dodam jeszcze w przeciągu 3-4 dni.Dziękuję wszystkim czytelnikom za przeczytanie tego rozdziału.Całuję Sheryl <3