wtorek, 31 grudnia 2013
Życzenia*.*
Nie dodałam wczoraj rozdziału,przepraszam ale miałam gości i nie dałam rady.Dodam 1 stycznia..A więc wszystkim czytelnikom mojego bloga chcę życzyć szczęśliwego nowego roku i wyjeba*nego, udanego sylwka.*.*/Sheryl<3
niedziela, 29 grudnia 2013
,,rozdział 10 "
Oczami Viki
Gdy wybiła godzina 18.30 zaczęłyśmy się szykować na wyjście do chłopaków.Ubrałyśmy się w spodenki i bokserki,wzięłyśmy z sobą bluzę,gdyby wieczorem się schłodziło.Wyłączyłyśmy światła,zamknęłam dom i poszłyśmy w stronę domu naszych sąsiadów.Drzwi otworzył nam Zayn,który gestem ręki zaprosił nas do środka.Gdy weszłyśmy,zobaczyłam że Louis siedzi przy grillu i piecze kiełbaski i szaszłyki.Poszłyśmy się z nim przywitać i zaoferować swoją pomoc.Zdecydowano że Lil pomaga przy grillu a Malik zaprowadził mnie w stronę kuchni gdzie mieliśmy zrobić jakąś lekką sałatkę.Zajrzałam do lodówki i szafek. Z tego co zobaczyłam zdecydowałam się na to że przygotujemy sałatkę grecką.Powiedziałam Zaynowi aby pokroił ogórek ja zaś wzięłam się za rozrywanie,mycie sałaty i odcedzanie kukurydzy.Spojrzałam w stronę stojącego obok mnie w różowym fartuchu mulata.Zaczęłam się śmiać.
-Gorzej ci.?-spytał poddenerwowany,patrząc na mnie spod byka.
-nie czemu,tylko jak patrzę na ciebie w tym fikuśnym fartuszku to nie da się nie śmiać.
-ej to nie ja wybierałem ten fartuch,jak przyjechaliśmy on już tu był,a drugi masz ty,zresztą niewiele się różnią.-powiedział zdenerwowany czarnowłosy.
-w sumie racja,ale wiesz gdyby teraz cię twoje fanki zobaczyły,to nie wiem czy nadal był byś taki wielbiony i postrzegany za przystojniaka
Spojrzał na mnie i uniósł brwi do góry jak to miał w zwyczaju przy czym uśmiechnął się arogancko. Podszedł do mnie i wyjął z kieszeni telefon.
-co ty chcesz zrobić.?-spytałam rozkojarzona.
-no zrobię nam zdjęcie i wstawię je na Twittera,udowadniając tym że nawet w tym ociekam sexem.
Roześmiałam się.
-tak,pozwól że powątpiewam,ale po co ci na nim ja.?
-jak to po co-uśmiechnął się szeroko-trzeba podtrzymać nasze kłamstwo kochanie-powiedział łapiąc mnie za podbródek. Wyrwałam się i powiedziałam zdenerwowana.
-nie zapominaj się,to twoje kłamstwo a nie moje.
-tak mała ale do związku trzeba dwojga więc siedzisz w tym tak samo jak ja-odparł z uśmiechem Malik-więc łap telefon i śliczny uśmiech poproszę.
-a co tobie rączki do dupy przyrosły że sam nie możesz,wiesz że moje ręce są krótsze od twoich długich łap,a po za tym to ty zaproponowałeś więc i ty zrobisz.-powiedziałam zadowolona z wygłoszonego przemówienia.
-oj już nie biadol,bo głowa boli,chodź-wyciągnął do mnie rękę i złapał mnie w pasie,uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam-1,2,3-i pstryk,spojrzeliśmy w ekran telefonu-nawet niezłe,ja wstawię a ty kończ sałatkę,bo tamci nigdy się jej nie doczekają.
-no idź już-powiedziałam i zabrałam się do krojenia pomidorów.Niedługo potem przyszedł Zayn i pomógł mi skończyć.Po 20 minutach,gdy wywiązaliśmy się z swojej pracy,poszliśmy w stronę komputera zobaczyć wyniki zakładu.Pod zdjęciem na którym Ja wtulona w Malika w różowym fartuchu szeroko się uśmiecham,było mnóstwo komentarzy.
,,Oo ale uroczo" ,,Szczęścia" ,,Pasujecie do siebie" ,,Ładna z was para"..no i w końcu upragniony komentarz Zayna ,,Ale on uroczo wygląda,mm sexi Zayn" itp. żadnego negatywnego.Kurna,gdzie oni mają oczy,a może dobrze mówią tylko ja nie chcę dopuścić do siebie tego faktu,że on naprawdę mnie pociąga,muszę się przed tym bronić z całych sił.Zayn spojrzał na mnie z triumtem wymalowanym w oczach.
-no już się tak nie patrz,miałeś racje,zadowolony.?-spytałam raczej nie oczekując odpowiedzi.Spojrzał na mnie i uśmiechnął sie szeroko.
-Ależ bardzo kochanie,ale nie denerwuj się ty też powinnaś być zadowolona,napisali tu że jesteś śliczna.-Spojrzał na mnie.-chociaż nie wiem gdzie oni mają oczy.Spojrzałam na niego spod byka.
-haha,bardzo śmieszne,ale zauważ że mnie zdanie twojej nadętej osoby nie obchodzi.-powiedziałam do niego i zaczęliśmy mierzyć się wzrokiem.Ta dziwna walka zapewne trwała by dłużej,gdyby nie głos Lil,który nas z niej wyrwał.Darła się żebyśmy już szli.Wzięłam więc sałatkę a Zayn talerzyki i sztućce,wrócił się później po szklanki i kieliszki.Wszystko pozostałe czyli soki,szaszłyki i kiełbaski no i nasza sałatka stała na stole.Rozsiadłyśmy się z Lil i po 15 minutach czuliśmy się jak u siebie.
-hmm,szaszłyki wyszły nam nieziemsko-powiedziała Lil z uśmiechem.
-jakie nam-powiedział Lou-to ja je przygotowywałem, ty tylko stałaś nade mną i darłaś się że je spale,ale wiedz dziecko że dłużej żyję na tym świecie i więcej wiem o grillowaniu.
-pfff,mówisz o tym jak by to było nie wiadomo co,i dobrze bo beze mnie byś je wszystkie spalił-powiedziała blondynka.
-Ej dobra,nie kłócić się dzieci-powiedział rozbawiony mulat i wyciągnął spod stołu dwie litrowe butelki alkoholu,spojrzał na nas i się uśmiechnął.-chyba zapomnieliście po co tu jesteśmy,mieliśmy opić sukces Louisa w wyścigu.
-no racja-wtrąciła się Lil-dzisiaj mogę poszaleć,jak tylko myślę że Hose i ta jego cizia gryzą palce z przegranej od razu mi lepiej,polewaj Zayn.Malik jak na komendę odkręcił butelkę i polał nam wszystkim.Ale zanim wypiliśmy blondynka powiedziła.
-ten kieliszek jest za wygraną Louisa,i za to że mnie tam zaciągnął,dzięki niemu zmieniłam podejście do tego-powiedziała z uśmiechem.
-ej mała,nie przeżywaj bo więcej cię zabiorę-powiedział zwycięzca wspominanego wyścigu.
-o czemuu.?-spytała zawiedziona Lil.
-czemu.?Prawie się byś tam lała,a co będzie za drugim razem.?-powiedział rozbawiony.
-nic nie będzie,obiecuję..a po za tym gdzie znajdziesz lepszego towarzysza do jazd.?
Oczami Louisa
Miała racje,chyba już zapomniałem jak po jej dopingu dostałem kopa,nie wątpię że to właśnie dzięki niej wygrałem ten wyścig, dzięki tej małej złotowłosej dziewczynie.Spojrzałem w jej stronę,zobaczyłem jak uśmiecha się do mnie promiennie,bo taka jest jak złote słońce,cholera ale dlaczego patrząc na nią tak mi ciepło w sercu,dlaczego też się do niej uśmiecham,dlaczego chcę ja przyciągnąć do siebie i mocno przytulić,czy ktoś do cholery jasnej da mi odpowiedz.?!
Oczami Lil
Uśmiechnęłam się do niego przypominając sobie emocje z wyścigu.Spojrzałam na niego i zobaczyłam że oddaje mi uśmiech,kurczę dlaczego moje serce zaczęło tak szybko bić,nie mogę nawet tego powstrzymać,tak pięknie wygląda,czemu chcę żeby mnie przyciągnął i pocałował,przecież on jest ode mnie o 5 lat starszy,on myśli o mnie tylko jak o niesfornym dzieciaku,więc dlaczego tak bardzo chcę aby tak nie było,żeby jego serce biło tak samo jak moje,dlaczego chcę tak bardzo usłyszeć jego głos,przecież ja nawet go nie lubię,tak.?Boże Lil czy ty nie umiesz sobie nawet na własne pytanie odpowiedzieć,co się dzieje do cholery.?!
Oczami Viki
Gdy Lil wzniosła toast każdy wypił zawartość swojego kieliszka,nie minęło nawet 2 minut a Zayn polewał kolejnego,spojrzałam na niego.
-co ty chcesz nas upić.?
-taki mam plan,ale sam też chcę zaszaleć,od przyjazdu tutaj dzieją się ciekawe rzeczy i nawet nie miałem na to za dużo okazji,a nie często najlepszy przyjaciel wygrywa w takich zawodach,więc okazja jest świetna.-powiedział z uśmiechem na ustach.
Muszę przyznać że wyglądał wtedy tak nieziemsko przystojnie że myślałam że się na niego rzucę.
-no racja,a więc jazda-powiedziałam z uśmiechem,teraz tylko pozostało mi najzwyczajniej zaszaleć jak robi to pozostała trójka.Jedna butelka poszła w miarę szybko,każdy był już lekko podpity jednak nie aż tak by nie być wstanie zacząć nowej butelki.Piciu towarzyszyły zacięte rozmowy i żarty.
-ej-zaczął Louis-może byśmy w coś zagrali.?.-zapytał nas.
--no można by było-odpowiedziałam z uśmiechem.-tylko w co.?
-hmm,może w prawdę i wyzwanie,wiecie jakie są zasady,osoba która kręci butelką mówi że osoba przez nią wylosowana odpowie lub zrobi co będzie chciała osoba która kręciła butelką,łatwe prawda.?-wszyscy jej przytaknęliśmy.-a więc ja wpadłam na pomysł to ja kręcę pierwsza-powiedziała zadowolona-podaj mi butelkę Zayn i uprzątnijmy z stołu żeby zrobić miejsce.
Tak więc zrobiliśmy,Zayn zaniósł prawie pustą miskę po sałatce a ja talerzyki i sztućce do kuchni.Na stole została tylko 1 prawie pełna butelka wódki i 4 kieliszki i szklanki z sokiem na popicie.Lil która trzymała pustą butelkę,położyła ją na środku stołu i powiedziała.
-osoba którą wylosuje ma podjąć się,hmm.wyzwania-odparła zadowolona i zaczęła kręcić.Na moje szczęście wypadła na Louisa,jemu raczej nie było za wesoło,kto wie co ona może wymyślić.Spojrzałam na nią a ta uśmiechała się od ucha do ucha.
Oczami Lili
Hahaha,co za fart.Nie dość że mam okazję na zemstę to on będzie musiał zrobić co tylko chcę,hmm co by tu wybrać,maraton w samych bokserkach na około dzielnicy,niee za długo by się zeszło,ej wiem.!
-haha,przepraszam cię Louisie ale to moja powinność,a więc chcę abyś wypił całe dwie szklanki wódki na hejnał-powiedziałam zadowolona,to dopiero początek,najpierw go upije a później coś się wymyśli.Louis nalał sobie dwie szklanki alkoholu,zaciągnął się powietrzem i głośno je wypuścił.Spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
-nie ciesz się bachorze bo prędzej czy później się zemszczę-powiedział,po czym wypił dwie szklanki wódki jak by w środku był soczek.Spojrzałam na niego,kurna wygląda tak jak by nie zrobił one na nim największego wrażenia.Wziął butelkę do ręki i powiedział.
-osoba którą wylosuje ma podjąć się także wyzwania-powiedział i zaczął kręcić,modliłam się w duchu żeby nie wypadło na mnie i udało się.Wylosował Malika- cholera-zaklął-teraz ci się upiekło,ale nie ciesz się bo jeszcze będę miał okazję-rzekł z szatańskim uśmiechem i spojrzał na przyjaciela.-Zayn,stary sory ale taka gra,a więc musisz założyć sukienkę i przebiegnąć naokoło domu 3 razy-powiedział zadowolony.
Oczami Zayna
-ale skąd ja ci teraz sukienkę znajdę.?-powiedział zdenerwowany z zadanie jakie wymyślił Louis,to przez te dwie szklanki wódki które wypił przez Lili.Jeszcze się zemszczę na tej dwójce.
-ej ale to nie ma problemu,dajcie mi 5 minut i już jestem z sukienką-powiedziała Viki z uśmiechem na twarzy zabiję ją,słowo daje.!.Louis jej przytaknął i jak oparzona pognała do domu.Za 5minut przybiegła z żółtą jaskrawą sukienką,która pewnie jej dosięgała do ud,a co dopiero mi,boże zabiję tego drania.Poszedłem do domu przebrać się i po chwili wyszedłem w tej kiecce która ledwie tyłek mi zasłaniała,jak ja w tym musiałem wyglądać.?!.Cała trójka od razu mnie zauważyła bo wybuchnęli głośnym śmiechem.
-no a teraz bieg Malik,jazda-powiedziała roześmiana Viki,nie wiem czy później będzie jej tak do śmiechu.Chciałem zakończyć to jak najszybciej więc wziąłem nogi za pas i szybko biegłem w około domu.
-co robisz.?-spytał Louis Viki
-oczywiście że to nagrywam,później taka okazja może się nigdy nie przytrafić-powiedziała z uśmiechem na twarzy.Gdy skończyłem swoje zadanie pognałem do domu się przebrać.Po chwili wróciłem,nalałem nam wszystkim kielicha 1 potem drugiego i gdy wypiliśmy 4 złapałem za butelkę.Moim priorytetem było podpicie ich,no i sam sobie dodać tym kreatywności,bo wiadomo że jak człowiek jest pijany to najlepsze pomysły wpadają do głowy.
-Ja także stawiam wyzwanie-powiedziałem i zakręciłem butelką,na kogo nie wypadnie,to i tak będzie dobrze.Kręciła się i kręciła aż nagle wypadła pomiędzy Lil a Louisem.
-no i co teraz.?Trzeba będzie kręcić od nowa-powiedziała Viki.
-wcale nie,wymyślę im wspólne zadanie-powiedziałem.O dziwo cała trójka przytaknęła,alkohol robi swoje,pomyślałem z uśmiechem na twarzy.Dla mnie lepiej,w taki sposób upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.Spojrzałem na zegarek na ręce.Była 2 w nocy,idealnie.!
-a więc tak,chcę żebyście od teraz poszli do pokoju Louisa i siedzieli tam zamknięci do 2 popołudni,zamknę was od środka więc nie będziecie mogli wyjść,i korki również odłączę-powiedziałem zadowolony z siebie jak jasna cholera.Lili wstała gwałtownie.
-co to za wyzwanie,nie zrobię tego.-powiedziała wściekła.
-przykro mi ale ja w sukience musiałem latać,nie ma dla was taryfy ulgowej.Nie mieli wyjścia musieli się poddać.Wstali i poszli w stronę pokoju,gdy do niego weszli,Louis dał mi klucz i zamknąłem ich od wewnątrz.Poszedłem na dół i odłączyłem korki od pokoju.Z tego co wiem blondi boi się ciemności.Jeśli się tam nie pozabijają będzie dobrze.Pomyślałem z uśmiechem i podszedłem do Viki.Uśmiechnąłem się do niej diabelsko.
-a ty mała,lepiej usuń to nagranie,bo inaczej urządzę ci istne piekło.
Spojrzała na mnie i głośno przełknęła ślinę.
Oczami Lili
-jak on mógł,cholera boję się ciemności-powiedziałam zła-i jeszcze zamknąć mnie tu z tobą.
Podszedł do mnie na niebezpiecznie bliską odległość,najgorsze jest to że gdybym nie słyszała że do mnie podchodzi nie zauważyła bym.Pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha.
-hmm,to nie jedyne co złego cię dzisiaj czeka,teraz czas na mój rewanż kotku-powiedział.Lewym okiem dojrzałam błysk w jego oczach nim chwycił mnie mocno na ręce i rzucił na łóżko.
A więc koniec 10 rozdziału.Przepraszam że tak długo nie dodawałam ale miałam problemy najpierw w domu,później chciałam zrezygnować z pisania,ale przełamałam się i obiecuje częstsze rozdziały.Proszę o komentarze,one są dla mnie bardzo ważne.Następny rozdział jutro.*.*/Sheryl<3
Gdy wybiła godzina 18.30 zaczęłyśmy się szykować na wyjście do chłopaków.Ubrałyśmy się w spodenki i bokserki,wzięłyśmy z sobą bluzę,gdyby wieczorem się schłodziło.Wyłączyłyśmy światła,zamknęłam dom i poszłyśmy w stronę domu naszych sąsiadów.Drzwi otworzył nam Zayn,który gestem ręki zaprosił nas do środka.Gdy weszłyśmy,zobaczyłam że Louis siedzi przy grillu i piecze kiełbaski i szaszłyki.Poszłyśmy się z nim przywitać i zaoferować swoją pomoc.Zdecydowano że Lil pomaga przy grillu a Malik zaprowadził mnie w stronę kuchni gdzie mieliśmy zrobić jakąś lekką sałatkę.Zajrzałam do lodówki i szafek. Z tego co zobaczyłam zdecydowałam się na to że przygotujemy sałatkę grecką.Powiedziałam Zaynowi aby pokroił ogórek ja zaś wzięłam się za rozrywanie,mycie sałaty i odcedzanie kukurydzy.Spojrzałam w stronę stojącego obok mnie w różowym fartuchu mulata.Zaczęłam się śmiać.
-Gorzej ci.?-spytał poddenerwowany,patrząc na mnie spod byka.
-nie czemu,tylko jak patrzę na ciebie w tym fikuśnym fartuszku to nie da się nie śmiać.
-ej to nie ja wybierałem ten fartuch,jak przyjechaliśmy on już tu był,a drugi masz ty,zresztą niewiele się różnią.-powiedział zdenerwowany czarnowłosy.
-w sumie racja,ale wiesz gdyby teraz cię twoje fanki zobaczyły,to nie wiem czy nadal był byś taki wielbiony i postrzegany za przystojniaka
Spojrzał na mnie i uniósł brwi do góry jak to miał w zwyczaju przy czym uśmiechnął się arogancko. Podszedł do mnie i wyjął z kieszeni telefon.
-co ty chcesz zrobić.?-spytałam rozkojarzona.
-no zrobię nam zdjęcie i wstawię je na Twittera,udowadniając tym że nawet w tym ociekam sexem.
Roześmiałam się.
-tak,pozwól że powątpiewam,ale po co ci na nim ja.?
-jak to po co-uśmiechnął się szeroko-trzeba podtrzymać nasze kłamstwo kochanie-powiedział łapiąc mnie za podbródek. Wyrwałam się i powiedziałam zdenerwowana.
-nie zapominaj się,to twoje kłamstwo a nie moje.
-tak mała ale do związku trzeba dwojga więc siedzisz w tym tak samo jak ja-odparł z uśmiechem Malik-więc łap telefon i śliczny uśmiech poproszę.
-a co tobie rączki do dupy przyrosły że sam nie możesz,wiesz że moje ręce są krótsze od twoich długich łap,a po za tym to ty zaproponowałeś więc i ty zrobisz.-powiedziałam zadowolona z wygłoszonego przemówienia.
-oj już nie biadol,bo głowa boli,chodź-wyciągnął do mnie rękę i złapał mnie w pasie,uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam-1,2,3-i pstryk,spojrzeliśmy w ekran telefonu-nawet niezłe,ja wstawię a ty kończ sałatkę,bo tamci nigdy się jej nie doczekają.
-no idź już-powiedziałam i zabrałam się do krojenia pomidorów.Niedługo potem przyszedł Zayn i pomógł mi skończyć.Po 20 minutach,gdy wywiązaliśmy się z swojej pracy,poszliśmy w stronę komputera zobaczyć wyniki zakładu.Pod zdjęciem na którym Ja wtulona w Malika w różowym fartuchu szeroko się uśmiecham,było mnóstwo komentarzy.
,,Oo ale uroczo" ,,Szczęścia" ,,Pasujecie do siebie" ,,Ładna z was para"..no i w końcu upragniony komentarz Zayna ,,Ale on uroczo wygląda,mm sexi Zayn" itp. żadnego negatywnego.Kurna,gdzie oni mają oczy,a może dobrze mówią tylko ja nie chcę dopuścić do siebie tego faktu,że on naprawdę mnie pociąga,muszę się przed tym bronić z całych sił.Zayn spojrzał na mnie z triumtem wymalowanym w oczach.
-no już się tak nie patrz,miałeś racje,zadowolony.?-spytałam raczej nie oczekując odpowiedzi.Spojrzał na mnie i uśmiechnął sie szeroko.
-Ależ bardzo kochanie,ale nie denerwuj się ty też powinnaś być zadowolona,napisali tu że jesteś śliczna.-Spojrzał na mnie.-chociaż nie wiem gdzie oni mają oczy.Spojrzałam na niego spod byka.
-haha,bardzo śmieszne,ale zauważ że mnie zdanie twojej nadętej osoby nie obchodzi.-powiedziałam do niego i zaczęliśmy mierzyć się wzrokiem.Ta dziwna walka zapewne trwała by dłużej,gdyby nie głos Lil,który nas z niej wyrwał.Darła się żebyśmy już szli.Wzięłam więc sałatkę a Zayn talerzyki i sztućce,wrócił się później po szklanki i kieliszki.Wszystko pozostałe czyli soki,szaszłyki i kiełbaski no i nasza sałatka stała na stole.Rozsiadłyśmy się z Lil i po 15 minutach czuliśmy się jak u siebie.
-hmm,szaszłyki wyszły nam nieziemsko-powiedziała Lil z uśmiechem.
-jakie nam-powiedział Lou-to ja je przygotowywałem, ty tylko stałaś nade mną i darłaś się że je spale,ale wiedz dziecko że dłużej żyję na tym świecie i więcej wiem o grillowaniu.
-pfff,mówisz o tym jak by to było nie wiadomo co,i dobrze bo beze mnie byś je wszystkie spalił-powiedziała blondynka.
-Ej dobra,nie kłócić się dzieci-powiedział rozbawiony mulat i wyciągnął spod stołu dwie litrowe butelki alkoholu,spojrzał na nas i się uśmiechnął.-chyba zapomnieliście po co tu jesteśmy,mieliśmy opić sukces Louisa w wyścigu.
-no racja-wtrąciła się Lil-dzisiaj mogę poszaleć,jak tylko myślę że Hose i ta jego cizia gryzą palce z przegranej od razu mi lepiej,polewaj Zayn.Malik jak na komendę odkręcił butelkę i polał nam wszystkim.Ale zanim wypiliśmy blondynka powiedziła.
-ten kieliszek jest za wygraną Louisa,i za to że mnie tam zaciągnął,dzięki niemu zmieniłam podejście do tego-powiedziała z uśmiechem.
-ej mała,nie przeżywaj bo więcej cię zabiorę-powiedział zwycięzca wspominanego wyścigu.
-o czemuu.?-spytała zawiedziona Lil.
-czemu.?Prawie się byś tam lała,a co będzie za drugim razem.?-powiedział rozbawiony.
-nic nie będzie,obiecuję..a po za tym gdzie znajdziesz lepszego towarzysza do jazd.?
Oczami Louisa
Miała racje,chyba już zapomniałem jak po jej dopingu dostałem kopa,nie wątpię że to właśnie dzięki niej wygrałem ten wyścig, dzięki tej małej złotowłosej dziewczynie.Spojrzałem w jej stronę,zobaczyłem jak uśmiecha się do mnie promiennie,bo taka jest jak złote słońce,cholera ale dlaczego patrząc na nią tak mi ciepło w sercu,dlaczego też się do niej uśmiecham,dlaczego chcę ja przyciągnąć do siebie i mocno przytulić,czy ktoś do cholery jasnej da mi odpowiedz.?!
Oczami Lil
Uśmiechnęłam się do niego przypominając sobie emocje z wyścigu.Spojrzałam na niego i zobaczyłam że oddaje mi uśmiech,kurczę dlaczego moje serce zaczęło tak szybko bić,nie mogę nawet tego powstrzymać,tak pięknie wygląda,czemu chcę żeby mnie przyciągnął i pocałował,przecież on jest ode mnie o 5 lat starszy,on myśli o mnie tylko jak o niesfornym dzieciaku,więc dlaczego tak bardzo chcę aby tak nie było,żeby jego serce biło tak samo jak moje,dlaczego chcę tak bardzo usłyszeć jego głos,przecież ja nawet go nie lubię,tak.?Boże Lil czy ty nie umiesz sobie nawet na własne pytanie odpowiedzieć,co się dzieje do cholery.?!
Oczami Viki
Gdy Lil wzniosła toast każdy wypił zawartość swojego kieliszka,nie minęło nawet 2 minut a Zayn polewał kolejnego,spojrzałam na niego.
-co ty chcesz nas upić.?
-taki mam plan,ale sam też chcę zaszaleć,od przyjazdu tutaj dzieją się ciekawe rzeczy i nawet nie miałem na to za dużo okazji,a nie często najlepszy przyjaciel wygrywa w takich zawodach,więc okazja jest świetna.-powiedział z uśmiechem na ustach.
Muszę przyznać że wyglądał wtedy tak nieziemsko przystojnie że myślałam że się na niego rzucę.
-no racja,a więc jazda-powiedziałam z uśmiechem,teraz tylko pozostało mi najzwyczajniej zaszaleć jak robi to pozostała trójka.Jedna butelka poszła w miarę szybko,każdy był już lekko podpity jednak nie aż tak by nie być wstanie zacząć nowej butelki.Piciu towarzyszyły zacięte rozmowy i żarty.
-ej-zaczął Louis-może byśmy w coś zagrali.?.-zapytał nas.
--no można by było-odpowiedziałam z uśmiechem.-tylko w co.?
-hmm,może w prawdę i wyzwanie,wiecie jakie są zasady,osoba która kręci butelką mówi że osoba przez nią wylosowana odpowie lub zrobi co będzie chciała osoba która kręciła butelką,łatwe prawda.?-wszyscy jej przytaknęliśmy.-a więc ja wpadłam na pomysł to ja kręcę pierwsza-powiedziała zadowolona-podaj mi butelkę Zayn i uprzątnijmy z stołu żeby zrobić miejsce.
Tak więc zrobiliśmy,Zayn zaniósł prawie pustą miskę po sałatce a ja talerzyki i sztućce do kuchni.Na stole została tylko 1 prawie pełna butelka wódki i 4 kieliszki i szklanki z sokiem na popicie.Lil która trzymała pustą butelkę,położyła ją na środku stołu i powiedziała.
-osoba którą wylosuje ma podjąć się,hmm.wyzwania-odparła zadowolona i zaczęła kręcić.Na moje szczęście wypadła na Louisa,jemu raczej nie było za wesoło,kto wie co ona może wymyślić.Spojrzałam na nią a ta uśmiechała się od ucha do ucha.
Oczami Lili
Hahaha,co za fart.Nie dość że mam okazję na zemstę to on będzie musiał zrobić co tylko chcę,hmm co by tu wybrać,maraton w samych bokserkach na około dzielnicy,niee za długo by się zeszło,ej wiem.!
-haha,przepraszam cię Louisie ale to moja powinność,a więc chcę abyś wypił całe dwie szklanki wódki na hejnał-powiedziałam zadowolona,to dopiero początek,najpierw go upije a później coś się wymyśli.Louis nalał sobie dwie szklanki alkoholu,zaciągnął się powietrzem i głośno je wypuścił.Spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
-nie ciesz się bachorze bo prędzej czy później się zemszczę-powiedział,po czym wypił dwie szklanki wódki jak by w środku był soczek.Spojrzałam na niego,kurna wygląda tak jak by nie zrobił one na nim największego wrażenia.Wziął butelkę do ręki i powiedział.
-osoba którą wylosuje ma podjąć się także wyzwania-powiedział i zaczął kręcić,modliłam się w duchu żeby nie wypadło na mnie i udało się.Wylosował Malika- cholera-zaklął-teraz ci się upiekło,ale nie ciesz się bo jeszcze będę miał okazję-rzekł z szatańskim uśmiechem i spojrzał na przyjaciela.-Zayn,stary sory ale taka gra,a więc musisz założyć sukienkę i przebiegnąć naokoło domu 3 razy-powiedział zadowolony.
Oczami Zayna
-ale skąd ja ci teraz sukienkę znajdę.?-powiedział zdenerwowany z zadanie jakie wymyślił Louis,to przez te dwie szklanki wódki które wypił przez Lili.Jeszcze się zemszczę na tej dwójce.
-ej ale to nie ma problemu,dajcie mi 5 minut i już jestem z sukienką-powiedziała Viki z uśmiechem na twarzy zabiję ją,słowo daje.!.Louis jej przytaknął i jak oparzona pognała do domu.Za 5minut przybiegła z żółtą jaskrawą sukienką,która pewnie jej dosięgała do ud,a co dopiero mi,boże zabiję tego drania.Poszedłem do domu przebrać się i po chwili wyszedłem w tej kiecce która ledwie tyłek mi zasłaniała,jak ja w tym musiałem wyglądać.?!.Cała trójka od razu mnie zauważyła bo wybuchnęli głośnym śmiechem.
-no a teraz bieg Malik,jazda-powiedziała roześmiana Viki,nie wiem czy później będzie jej tak do śmiechu.Chciałem zakończyć to jak najszybciej więc wziąłem nogi za pas i szybko biegłem w około domu.
-co robisz.?-spytał Louis Viki
-oczywiście że to nagrywam,później taka okazja może się nigdy nie przytrafić-powiedziała z uśmiechem na twarzy.Gdy skończyłem swoje zadanie pognałem do domu się przebrać.Po chwili wróciłem,nalałem nam wszystkim kielicha 1 potem drugiego i gdy wypiliśmy 4 złapałem za butelkę.Moim priorytetem było podpicie ich,no i sam sobie dodać tym kreatywności,bo wiadomo że jak człowiek jest pijany to najlepsze pomysły wpadają do głowy.
-Ja także stawiam wyzwanie-powiedziałem i zakręciłem butelką,na kogo nie wypadnie,to i tak będzie dobrze.Kręciła się i kręciła aż nagle wypadła pomiędzy Lil a Louisem.
-no i co teraz.?Trzeba będzie kręcić od nowa-powiedziała Viki.
-wcale nie,wymyślę im wspólne zadanie-powiedziałem.O dziwo cała trójka przytaknęła,alkohol robi swoje,pomyślałem z uśmiechem na twarzy.Dla mnie lepiej,w taki sposób upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.Spojrzałem na zegarek na ręce.Była 2 w nocy,idealnie.!
-a więc tak,chcę żebyście od teraz poszli do pokoju Louisa i siedzieli tam zamknięci do 2 popołudni,zamknę was od środka więc nie będziecie mogli wyjść,i korki również odłączę-powiedziałem zadowolony z siebie jak jasna cholera.Lili wstała gwałtownie.
-co to za wyzwanie,nie zrobię tego.-powiedziała wściekła.
-przykro mi ale ja w sukience musiałem latać,nie ma dla was taryfy ulgowej.Nie mieli wyjścia musieli się poddać.Wstali i poszli w stronę pokoju,gdy do niego weszli,Louis dał mi klucz i zamknąłem ich od wewnątrz.Poszedłem na dół i odłączyłem korki od pokoju.Z tego co wiem blondi boi się ciemności.Jeśli się tam nie pozabijają będzie dobrze.Pomyślałem z uśmiechem i podszedłem do Viki.Uśmiechnąłem się do niej diabelsko.
-a ty mała,lepiej usuń to nagranie,bo inaczej urządzę ci istne piekło.
Spojrzała na mnie i głośno przełknęła ślinę.
Oczami Lili
-jak on mógł,cholera boję się ciemności-powiedziałam zła-i jeszcze zamknąć mnie tu z tobą.
Podszedł do mnie na niebezpiecznie bliską odległość,najgorsze jest to że gdybym nie słyszała że do mnie podchodzi nie zauważyła bym.Pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha.
-hmm,to nie jedyne co złego cię dzisiaj czeka,teraz czas na mój rewanż kotku-powiedział.Lewym okiem dojrzałam błysk w jego oczach nim chwycił mnie mocno na ręce i rzucił na łóżko.
A więc koniec 10 rozdziału.Przepraszam że tak długo nie dodawałam ale miałam problemy najpierw w domu,później chciałam zrezygnować z pisania,ale przełamałam się i obiecuje częstsze rozdziały.Proszę o komentarze,one są dla mnie bardzo ważne.Następny rozdział jutro.*.*/Sheryl<3
piątek, 13 grudnia 2013
Komunikat
Witam wszystkich,najpierw pragnę was wszystkich przeprosić za to że długo nie dodaję nowego rozdziału,wynika to z tego iż tydzień temu miałam zebranie przez które dostałam szlaban,gdy z kolei minął mi on siostra trafiła do szpitala,dlatego jest mi ciężko i nie mam zbyt wiele wolnego czasu:/..Postaram się przez ten weekend dodać z jeden może dwa rozdziały..Mam nadzieję że ktoś zainteresuje się ich przeczytaniem.../Sheryl<3
piątek, 29 listopada 2013
,,rozdział 9"
Oczami Louisa
Oplotła mnie w pasie swoimi zgrabnymi nogami.Moje ręce powędrowały niżej i zacisnęły się na jej pośladkach.Cholera dałem się ponieść emocjom.Do diabła,na miłość boską ona nie ma nawet 18 lat.!A mimo to nie mogę jej puścić,przestać,Nie chcę.!Chcę by była moja,tylko moja.!
Oczami Lili
Zaczęliśmy kierować się w stronę łóżka.Gdy dotarło do mnie co robimy,zeskoczyłam z niego jak oparzona i odepchnęłam się od niego.Zaczęłam w dość szybkim tempie cofać się do tyłu.Gdy Lou zaczął iść w moją stronę do pokoju wszedł kolega chłopaka-Ren.Cholera-pomyślał Louis nawet nie były zamknięte!.
-Ej co ty do cholery wyprawiasz,stary,zbieraj się bo nie wystartujesz do diabła!-krzyknął Ren i wyszedł z pokoju.Spojrzałam w stronę Lou.Ten tylko założył na siebie kurtkę, wziął klucze od samochodu i wyszedł.Szybko zgarnęłam telefon i ruszyłam biegiem za nim.Po chwili dorównałam mu kroku.
Oczami Louisa
Gdy wyszliśmy z hotelu,pojechaliśmy samochodem na miejsce gdzie miał odbyć się wyścig.Jazda nie zajęła nam więcej niż 5 minut.Dojechawszy na miejsce wysiadłem z samochodu,Lil za mną.Dogoniła mnie,stanęła przede mną i spojrzała mi w oczy mówiąc.
-Naprawdę musisz się ścigać-spytała zrezygnowana i smutna.Zaskoczyło mnie to że się tak martwi.Nie sam fakt że to robi,ponieważ ma ku temu niezły powód,ale to że martwi się akurat o mnie.Nie wiem sam dlaczego,ale przytuliłem ją mocno i drugą ręką pogłaskałem po tej blond główce.Całkiem fajne uczucie.
-przykro mi ale muszę,teraz już nie mogę się wycofać-powiedziałem.Nagle dziewczyna wyrwała się z moich objęć i krzyknęła.
-czy ty nie rozumiesz do jasnej cholery że możesz zginąć,to nie jest zabawa Louis tu idzie o życie-wrzasnęła.
Nie zdążyłem odpowiedzieć,gdyż podszedł do nas mój największy wróg i rywal Hose wraz z swoją dziewczyną Sande.Pff,ta wytapetowana lala nawet do pięt nie dorasta mojej Lil.Ej,chwila..co ja gadam.?!.Przecież ona nie jest moja,to jeszcze nastolatka.!Spojrzałem na dwójkę przed nami.Ta cała dziunia zlustrowała wzrokiem Lili i prychnęła z pogardą.Już miałem coś jej powiedzieć gdy Hose mnie wyprzedził.
- Co, Tomlinson.Nawet twoja laska mówi żebyś zrezygnował,to radzę ci lepiej to zrób,bo ja nie zamierzam cię oszczędzić.
Prychnąłem
-Proszę cię nie poniżaj się,wiesz jak o mnie mówią..diabeł..prawda..a więc dzisiaj zobaczysz jak to jest się ścigać ze mną,co jak powiadają jest gorsze od śmierci-powiedziałem lodowato,wręcz arogancko.Ale to prawda jestem bezlitosny i dobrze o tym wiem.Nie raz ludzie mówili mi prosto w oczy -,,to diabeł,istny diabeł"kto wie może mieli nawet.Nagle Lil przybliżyła się do mnie,objęła mnie w pasie i robiąc to samo co dziewczyna Hose oceniła ją wzrokiem.Głośno się zaśmiała,uniosła głowę i spojrzała na nią wyzywająco.
-Tyle szmat na tej ziemi-spojrzała na Sande-a podłoga nadal brudna-powiedziała prowokacyjnym tonem głosu.
-sugerujesz coś.?-powiedział Hose,który już zdążył się nieźle wkurwić.Patrzył teraz prosto na Lil.
-tak przerośnięta małpo z cyrku,że ta brudna ściera nie dorasta mi do pięt-rzekła wręcz arogancko-zresztą,z szmaty jedwabiu nie zrobisz-spojrzała teraz z kolei na mojego wroga-tak jak z chuja faceta-dokończyła,patrząc na nich wrogo.Jeszcze tak złego go nie widziałem.Brawo mała.
-Jeszcze się policzymy suko-syknął i poszedł w stronę swojego samochodu ciągnąc za sobą Sande.Spojrzałem na Lil,przepełniała mnie duma.
-Moja dziewczynka-powiedziałem tuląc ją do siebie mocniej.Uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-no ba,mimo iż jesteś oszukanym chłopakiem,ale nim jesteś i nikt nie będzie ci dupy obrabiał-powiedziała.Usłyszeliśmy głos prowadzącego wyścigi.Kazał wsiadać do samochodów i ustawić się na starcie mnie i Hose.Spojrzałem w bok i zobaczyłem jak Lili wsiada na miejsce pasarzera,zapina pas i łapie się mocno siedzenia.
-no to jazda-powiedziała hardo.
-a ty gdzie się młoda wybierasz.?-spytałem zdziwiony.Spojrzała na mnie.
-no co jadę z tobą i masz mi tu lepiej wygrać.-zagroziła mi palcem.Minę miała jakby od tego zależało dobro świata.Jaka ona jest zabawnie urocza.!
-oj mała,lepiej wysiądź bo strasznie się będziesz bała,a nóż może stanie ci się krzywda.-powiedziałem spokojnie.Czy ona zawsze mnie będzie zaskakiwać.?!
-Nie ma mowy,jadę i koniec.!-oznajmiła.Po jej minie,stwierdziłem że wieki by minęły nim bym ją teraz z tego samochodu zdołał wyciągnąć więc poszedłem na kompromis.
-skoro nalegasz.-powiedziałem i czekałem na wystrzał oznajmiający start.Gdy go usłyszałem,spojrzałem w momencie na Lil.
-Trzymaj się mocno młoda.-powiedziałem po czym ruszyłem z piskiem opon.Szybko wysunąłem się na prowadzenie.
-Jadą za nami.?-spytałem się mojego pasażera.Pierwszy raz jadę z kimś,zawsze byłem sam.Mała była nieźle wystraszona moją szybką jazdą,ale to się zmieniło gdy zobaczyła obok nas samochód Hose.Wtedy wybuchła w niej ekscytacja i umiłowanie tym niebezpiecznym sportem.Jechaliśmy z nim łeb w łeb.Gdy widzieliśmy już metę,Lil zaczęła krzyczeć.
-Dawaj,już tak mało,wyprzeć go,dasz radę-i na końcu-wierzę w ciebie.I stało się,3 słowa a tak wiele znaczyły.To dzięki nim dostałem nowego zastrzyku energii,tym samym przyśpieszając i wymijając Hose.W końcu to do mnie dotarło..Wygrałem.!..Wysiadłem z samochodu i podszedłem do sędziego,który wręczył mi nagrodę pieniężną,w końcu po to ścigają się ci młodzi ludzie.Ale ja mam kasę,więc tę przeznaczę na wsparcie jakiegoś sierocińca jako cichy pomocnik.Tak nawet diabeł ma chwilę słabości.Po chwili przybiegła do mnie rozpromieniona Lil,która rzuciła mi się na szyję.Złapałem ją w tali i zakręciłem nią dookoła.Fajne uczucie,mieć kogoś kto w takiej chwili,cieszy się razem z tobą,uśmiechnie się i przytuli.Lil tak była uradowana,że pod wpływem chwili mocno wpiła mi się w usta.Byłem zaskoczony,ale z zadziwiająco dla mnie radością oddałem pocałunek.Gdy się od siebie oderwaliśmy postawiłem ją na ziemi i spojrzeliśmy w stronę Hose i tej jego dziuni.Oczywiście mała nie mogła puścić ich obecność bez komentarza.
-i co,łyso ci Hose.?-mówiła-wiedziałam że mój Lou wygra a ty będziesz mógł mu tylko pomachać w drodze-zaśmiała się Lil.Nie chcąc dopuścić do wybuchu tego wulkanu,który się w niej krył złapałem ją za rękę i poprowadziłem w stronę samochodu.Kontem oka zobaczyłem że pokazuje język tej dwójce i macha na pożegnanie.W hotelu El z Ronem wyszli mi pogratulować.Było około 2 więc po krótkiej rozmowie z nimi poszedłem z Lil do naszego pokoju.Trudno świętowanie trzeba przełożyć.Jestem wyczerpany.Gdy weszliśmy do pokoju od razu rzuciliśmy się na łóżko.Mała przytuliła się do mnie.
-I co młoda,jak ci się podobało.?-spytałem się jej.
Oczami Lil
-O człowieku jaki odjazd.Niesamowite uczucie,adrenalina,a później ta radość z wygranej.Zajebiście,po prostu zajebiście.!-krzyknęłam radośnie.!
-Widzisz a ty tak narzekałaś-powiedział Louis rozbawiony.
-Bo miałam ku temu powód,ale teraz już wiem dlaczego Alex się ścigał-powiedziałam z uśmiechem.Lou nic nie odpowiedział,tylko przyciągnął mnie mocniej do siebie i po prostu nieźle wyczerpani zasnęliśmy.
Oczami Viki
Gdy obudziliśmy się ubraliśmy się już w nasze suche i uprane ciuchy.Zjedliśmy śniadanie i dziękując naszym gospodarzom za przenocowanie nas.Następnie pojechaliśmy po paliwo wozem Diega po paliwo.Po 2 godzinach w końcu wracaliśmy w stronę domu.Gdy dojechaliśmy w między czasie dzwoniąc do Lili gdzie są weszliśmy do mojego domu.Zobaczyliśmy w kuchnie Lil z Louisem pijących kawę.Najwyraźniej ta noc też była dla niej ciężka-westchnęłam.Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje.Po tym jak mi również zrobiła mocną kawę,wyszłyśmy z kuchni zostawiając chłopaków samych,ponieważ nas o to poprosili.Usiadłyśmy na kanapie i wyjaśniłyśmy sobie całą wczorajszą noc.Gdy temat się zszedł dlaczego wo gulę chcieli zabrać nas na te wyścigi,domagając się od wyjaśnień pognałyśmy do nich jak szalone.
Oczami Zayna
-Kurwa,Zayn gdzie ty do jasnej cholery wczoraj byłeś,ominęły cię wyścigi.?-powiedział szeptem zdenerwowany Louis.
-hmm,Viki popsuła moje plany,doprowadzając do tego że byliśmy na jakimś zadupiu,bez paliwa, po które szło się 2 godziny.-powiedziałem zdenerwowany przypominając sobie zdarzenia z wczorajszego dnia.-A tobie jak się udało,co.?-spytałem go.
-Nie dosłownie,też mi ta mała smarkula nieco planów pokrzyżowała,no ale wystartowałem w wyścigu i wygrałem go-powiedział zadowolony Lou.
-O gratuluję stary,ale słuchaj chodzi mi o to czy Lil pojechała z tobą.?-spytałem zaciekawiony.
-Tak,ba sprawy jeszcze tak się potoczyły że ona sama weszłą do tego samochodu.
-I jak bała się.?-zapytałem go,nieco zdziwiony tym co mówił.
-taki miałem zamiar i na początku mi się to nieźle udawało,ale sprawy przybrały niespodziewany obrót-powiedział z rozbawieniem Louis.
-a mianowicie jaki.?-Nie wiedziałem co o tym myśleć.Lou należy do ludzi,którzy jak coś pójdzie nie po ich myśli,staje się niebezpieczny i groźny.A teraz o przeszkodach mówi z rozbawieniem.
-taki że po wyścigu,gdy wysiadła,zamiast całować ziemię.ona była tak zadowolona i rozpromieniona,iż powiedziała że jak będzie następny wyścig to muszę zabrać ją ze sobą-powiedział Lou ze śmiechem-Nie rozumiem-ciągnął dalej-co za dziewczyna,jeszcze nigdy takiej nie znałem, a trzeba przyznać że miałem ich dużo..Lecz nie dane mu było dokończyć gdyż do kuchni wpadły Viki z Lil,we dwie nieźle wkurzone.Odwróciłem się w stronę Louisa i zobaczyłem jak blondynka łapie go za ucho i ciągnie z stronę salonu.Muszę przyznać że ten widok nieźle mnie rozbawił.Szczerze,lubię to Lil,niezła z niej dziewczyna i bardzo zabawna,zresztą tak jak Viki,która w dziwny sposób mnie intryguje.Nie tylko swoim zachowaniem w stosunku do mnie ale i wyglądzie.A właśnie jeśli mowa ojej zachowaniu,to nie uwierzycie,Cholera jasna ona również mnie złapała za ucho i zaciągnęła w stronę salonu.Łał,zdziwilibyście się jak to boli.Gdy znaleźliśmy się w salonie puściła moje obolałe ucho.Usiadłem z Lou na kanapie i spojrzeliśmy na dziewczyny.Obie miały miny jakbyśmy mieli ich tam zgwałcić.Chociaż do tego prawie doszło.Pierwsza odezwała się Viki.
-Co macie takie miny jak koty srające na pustyni.?-spytała zdenerwowana.Czemu czułem się jakbym stał przed mamą,która dopiero co wróciła z wywiadówki.Co jest do jasnej cholery.?!..przecież to ona ma 17 lat i jest niepełnoletnia i żadnej smarkuli się nie będę tłumaczył.!.Wstałem z wolą walki,spojrzałem jej prosto w oczy i z powrotem usiadłem.Człowieku.!.Ona sparaliżowała mnie strachem,miała minę mordercy.!Spojrzałem na Louisa,ten bohater też nie miał odwagi postawić się Lil.Jasna Cholera, przecież to on jest z nas najstarszy do do diabła.!.I co, boi się przeciwstawić o 5 lat młodszej dziewczynie.?!.Co one takiego w sobie mają,normalnie już dawno byśmy sobie poradzili.!
-no już-powiedział Viki-gadać.!
Westchnąłem.
-No więc,plan był taki że mieliśmy was zabrać na wyścigi.
-nielegalne- wtrąciła się Lil-odchrząknąłem.
-masz rację..no i wciągnąć do samochodu i sprawić że będziecie jechać z nami gdy my będziemy się ścigać.Tym samym przyprawić was o niemały zawał serca-powiedziałem zestresowany.
-hmm,z jednej strony mam was ochotę powiesić za jaja-powiedziała Viki.
-a z drugiej strony-dokończyła za nią Lil-podziwiam waszą przebiegłość,oraz bystry plan.Na bojące się niewiasty by podziałał,ale niestety my się do nich nie zaliczamy-powiedziała i nastąpiła głucha cisza.Spojrzały we dwie na siebie i nagle wybuchnęły głośnym śmiechem.Nie ominęło nas małe zdziwienie.Podeszła do mnie uśmiechnięta Viki i złapała mnie za policzki lekko nimi targając.
-no już się tak nie stresujcie,no-powiedziała z uśmiechem
-macie miny jakbyśmy były waszymi matkami-powiedziała Lil.
-a wiesz że przez moment nawet się tak poczułem-przyznałem się dziewczynom.
-pff serio-powiedziała blondynka-przecież jesteśmy od was młodsze,od ciebie Zayn o 3 lata,a od tego capa-wskazała ręką na chłopaka obok mnie-o całe 5.
-ach,tak,capa.?-spytał się rozbawiony Louis.Wyciągnął rękę,złapał Lil w tali i pociągnął ją sobie na kolana-no to w takim razie chodź młoda,opowiem ci bajkę,pobawię się lalkami i wgl-powiedział chłopak,naśladując głos 5 latki.
-oo super-zapiszczała Lil-tylko tę o księżniczce i rycerzu.
Wszyscy zaczęli się śmiać.Wpadłem na fajny pomysł.
-ej dziewczyny może wpadniecie do nas dzisiaj wieczorem,mamy gril w ogrodzie,przecież trzeba opić jego zwycięstwo-powiedziałem z uśmiechem.
-bez kitu,na pewno wpadniemy,w sumie to ja też byłam w tym samochodzie-powiedziała dumnie Lili.
-to o 20 u nas-powiedział Louis i poszliśmy do siebie.
No i mamy 9 rozdział.Przepraszam że nie napisałam wczoraj ale przez tą szkołę nie mam za dużo czasu,ale postaram się dalej mieścić w przedziale tych 2,no może max 3 dni.Mogę również zdradzić że w następnym rozdziale będzie się działo*.*Jutro wstawię nową notkę,bo w sumie mam już pierwszą połowę 10 rozdziału napisaną.Proszę o komentarze i szczere opinie.One naprawdę motywują ale też pomagają./Sheryl <3
Oplotła mnie w pasie swoimi zgrabnymi nogami.Moje ręce powędrowały niżej i zacisnęły się na jej pośladkach.Cholera dałem się ponieść emocjom.Do diabła,na miłość boską ona nie ma nawet 18 lat.!A mimo to nie mogę jej puścić,przestać,Nie chcę.!Chcę by była moja,tylko moja.!
Oczami Lili
Zaczęliśmy kierować się w stronę łóżka.Gdy dotarło do mnie co robimy,zeskoczyłam z niego jak oparzona i odepchnęłam się od niego.Zaczęłam w dość szybkim tempie cofać się do tyłu.Gdy Lou zaczął iść w moją stronę do pokoju wszedł kolega chłopaka-Ren.Cholera-pomyślał Louis nawet nie były zamknięte!.
-Ej co ty do cholery wyprawiasz,stary,zbieraj się bo nie wystartujesz do diabła!-krzyknął Ren i wyszedł z pokoju.Spojrzałam w stronę Lou.Ten tylko założył na siebie kurtkę, wziął klucze od samochodu i wyszedł.Szybko zgarnęłam telefon i ruszyłam biegiem za nim.Po chwili dorównałam mu kroku.
Oczami Louisa
Gdy wyszliśmy z hotelu,pojechaliśmy samochodem na miejsce gdzie miał odbyć się wyścig.Jazda nie zajęła nam więcej niż 5 minut.Dojechawszy na miejsce wysiadłem z samochodu,Lil za mną.Dogoniła mnie,stanęła przede mną i spojrzała mi w oczy mówiąc.
-Naprawdę musisz się ścigać-spytała zrezygnowana i smutna.Zaskoczyło mnie to że się tak martwi.Nie sam fakt że to robi,ponieważ ma ku temu niezły powód,ale to że martwi się akurat o mnie.Nie wiem sam dlaczego,ale przytuliłem ją mocno i drugą ręką pogłaskałem po tej blond główce.Całkiem fajne uczucie.
-przykro mi ale muszę,teraz już nie mogę się wycofać-powiedziałem.Nagle dziewczyna wyrwała się z moich objęć i krzyknęła.
-czy ty nie rozumiesz do jasnej cholery że możesz zginąć,to nie jest zabawa Louis tu idzie o życie-wrzasnęła.
Nie zdążyłem odpowiedzieć,gdyż podszedł do nas mój największy wróg i rywal Hose wraz z swoją dziewczyną Sande.Pff,ta wytapetowana lala nawet do pięt nie dorasta mojej Lil.Ej,chwila..co ja gadam.?!.Przecież ona nie jest moja,to jeszcze nastolatka.!Spojrzałem na dwójkę przed nami.Ta cała dziunia zlustrowała wzrokiem Lili i prychnęła z pogardą.Już miałem coś jej powiedzieć gdy Hose mnie wyprzedził.
- Co, Tomlinson.Nawet twoja laska mówi żebyś zrezygnował,to radzę ci lepiej to zrób,bo ja nie zamierzam cię oszczędzić.
Prychnąłem
-Proszę cię nie poniżaj się,wiesz jak o mnie mówią..diabeł..prawda..a więc dzisiaj zobaczysz jak to jest się ścigać ze mną,co jak powiadają jest gorsze od śmierci-powiedziałem lodowato,wręcz arogancko.Ale to prawda jestem bezlitosny i dobrze o tym wiem.Nie raz ludzie mówili mi prosto w oczy -,,to diabeł,istny diabeł"kto wie może mieli nawet.Nagle Lil przybliżyła się do mnie,objęła mnie w pasie i robiąc to samo co dziewczyna Hose oceniła ją wzrokiem.Głośno się zaśmiała,uniosła głowę i spojrzała na nią wyzywająco.
-Tyle szmat na tej ziemi-spojrzała na Sande-a podłoga nadal brudna-powiedziała prowokacyjnym tonem głosu.
-sugerujesz coś.?-powiedział Hose,który już zdążył się nieźle wkurwić.Patrzył teraz prosto na Lil.
-tak przerośnięta małpo z cyrku,że ta brudna ściera nie dorasta mi do pięt-rzekła wręcz arogancko-zresztą,z szmaty jedwabiu nie zrobisz-spojrzała teraz z kolei na mojego wroga-tak jak z chuja faceta-dokończyła,patrząc na nich wrogo.Jeszcze tak złego go nie widziałem.Brawo mała.
-Jeszcze się policzymy suko-syknął i poszedł w stronę swojego samochodu ciągnąc za sobą Sande.Spojrzałem na Lil,przepełniała mnie duma.
-Moja dziewczynka-powiedziałem tuląc ją do siebie mocniej.Uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-no ba,mimo iż jesteś oszukanym chłopakiem,ale nim jesteś i nikt nie będzie ci dupy obrabiał-powiedziała.Usłyszeliśmy głos prowadzącego wyścigi.Kazał wsiadać do samochodów i ustawić się na starcie mnie i Hose.Spojrzałem w bok i zobaczyłem jak Lili wsiada na miejsce pasarzera,zapina pas i łapie się mocno siedzenia.
-no to jazda-powiedziała hardo.
-a ty gdzie się młoda wybierasz.?-spytałem zdziwiony.Spojrzała na mnie.
-no co jadę z tobą i masz mi tu lepiej wygrać.-zagroziła mi palcem.Minę miała jakby od tego zależało dobro świata.Jaka ona jest zabawnie urocza.!
-oj mała,lepiej wysiądź bo strasznie się będziesz bała,a nóż może stanie ci się krzywda.-powiedziałem spokojnie.Czy ona zawsze mnie będzie zaskakiwać.?!
-Nie ma mowy,jadę i koniec.!-oznajmiła.Po jej minie,stwierdziłem że wieki by minęły nim bym ją teraz z tego samochodu zdołał wyciągnąć więc poszedłem na kompromis.
-skoro nalegasz.-powiedziałem i czekałem na wystrzał oznajmiający start.Gdy go usłyszałem,spojrzałem w momencie na Lil.
-Trzymaj się mocno młoda.-powiedziałem po czym ruszyłem z piskiem opon.Szybko wysunąłem się na prowadzenie.
-Jadą za nami.?-spytałem się mojego pasażera.Pierwszy raz jadę z kimś,zawsze byłem sam.Mała była nieźle wystraszona moją szybką jazdą,ale to się zmieniło gdy zobaczyła obok nas samochód Hose.Wtedy wybuchła w niej ekscytacja i umiłowanie tym niebezpiecznym sportem.Jechaliśmy z nim łeb w łeb.Gdy widzieliśmy już metę,Lil zaczęła krzyczeć.
-Dawaj,już tak mało,wyprzeć go,dasz radę-i na końcu-wierzę w ciebie.I stało się,3 słowa a tak wiele znaczyły.To dzięki nim dostałem nowego zastrzyku energii,tym samym przyśpieszając i wymijając Hose.W końcu to do mnie dotarło..Wygrałem.!..Wysiadłem z samochodu i podszedłem do sędziego,który wręczył mi nagrodę pieniężną,w końcu po to ścigają się ci młodzi ludzie.Ale ja mam kasę,więc tę przeznaczę na wsparcie jakiegoś sierocińca jako cichy pomocnik.Tak nawet diabeł ma chwilę słabości.Po chwili przybiegła do mnie rozpromieniona Lil,która rzuciła mi się na szyję.Złapałem ją w tali i zakręciłem nią dookoła.Fajne uczucie,mieć kogoś kto w takiej chwili,cieszy się razem z tobą,uśmiechnie się i przytuli.Lil tak była uradowana,że pod wpływem chwili mocno wpiła mi się w usta.Byłem zaskoczony,ale z zadziwiająco dla mnie radością oddałem pocałunek.Gdy się od siebie oderwaliśmy postawiłem ją na ziemi i spojrzeliśmy w stronę Hose i tej jego dziuni.Oczywiście mała nie mogła puścić ich obecność bez komentarza.
-i co,łyso ci Hose.?-mówiła-wiedziałam że mój Lou wygra a ty będziesz mógł mu tylko pomachać w drodze-zaśmiała się Lil.Nie chcąc dopuścić do wybuchu tego wulkanu,który się w niej krył złapałem ją za rękę i poprowadziłem w stronę samochodu.Kontem oka zobaczyłem że pokazuje język tej dwójce i macha na pożegnanie.W hotelu El z Ronem wyszli mi pogratulować.Było około 2 więc po krótkiej rozmowie z nimi poszedłem z Lil do naszego pokoju.Trudno świętowanie trzeba przełożyć.Jestem wyczerpany.Gdy weszliśmy do pokoju od razu rzuciliśmy się na łóżko.Mała przytuliła się do mnie.
-I co młoda,jak ci się podobało.?-spytałem się jej.
Oczami Lil
-O człowieku jaki odjazd.Niesamowite uczucie,adrenalina,a później ta radość z wygranej.Zajebiście,po prostu zajebiście.!-krzyknęłam radośnie.!
-Widzisz a ty tak narzekałaś-powiedział Louis rozbawiony.
-Bo miałam ku temu powód,ale teraz już wiem dlaczego Alex się ścigał-powiedziałam z uśmiechem.Lou nic nie odpowiedział,tylko przyciągnął mnie mocniej do siebie i po prostu nieźle wyczerpani zasnęliśmy.
Oczami Viki
Gdy obudziliśmy się ubraliśmy się już w nasze suche i uprane ciuchy.Zjedliśmy śniadanie i dziękując naszym gospodarzom za przenocowanie nas.Następnie pojechaliśmy po paliwo wozem Diega po paliwo.Po 2 godzinach w końcu wracaliśmy w stronę domu.Gdy dojechaliśmy w między czasie dzwoniąc do Lili gdzie są weszliśmy do mojego domu.Zobaczyliśmy w kuchnie Lil z Louisem pijących kawę.Najwyraźniej ta noc też była dla niej ciężka-westchnęłam.Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje.Po tym jak mi również zrobiła mocną kawę,wyszłyśmy z kuchni zostawiając chłopaków samych,ponieważ nas o to poprosili.Usiadłyśmy na kanapie i wyjaśniłyśmy sobie całą wczorajszą noc.Gdy temat się zszedł dlaczego wo gulę chcieli zabrać nas na te wyścigi,domagając się od wyjaśnień pognałyśmy do nich jak szalone.
Oczami Zayna
-Kurwa,Zayn gdzie ty do jasnej cholery wczoraj byłeś,ominęły cię wyścigi.?-powiedział szeptem zdenerwowany Louis.
-hmm,Viki popsuła moje plany,doprowadzając do tego że byliśmy na jakimś zadupiu,bez paliwa, po które szło się 2 godziny.-powiedziałem zdenerwowany przypominając sobie zdarzenia z wczorajszego dnia.-A tobie jak się udało,co.?-spytałem go.
-Nie dosłownie,też mi ta mała smarkula nieco planów pokrzyżowała,no ale wystartowałem w wyścigu i wygrałem go-powiedział zadowolony Lou.
-O gratuluję stary,ale słuchaj chodzi mi o to czy Lil pojechała z tobą.?-spytałem zaciekawiony.
-Tak,ba sprawy jeszcze tak się potoczyły że ona sama weszłą do tego samochodu.
-I jak bała się.?-zapytałem go,nieco zdziwiony tym co mówił.
-taki miałem zamiar i na początku mi się to nieźle udawało,ale sprawy przybrały niespodziewany obrót-powiedział z rozbawieniem Louis.
-a mianowicie jaki.?-Nie wiedziałem co o tym myśleć.Lou należy do ludzi,którzy jak coś pójdzie nie po ich myśli,staje się niebezpieczny i groźny.A teraz o przeszkodach mówi z rozbawieniem.
-taki że po wyścigu,gdy wysiadła,zamiast całować ziemię.ona była tak zadowolona i rozpromieniona,iż powiedziała że jak będzie następny wyścig to muszę zabrać ją ze sobą-powiedział Lou ze śmiechem-Nie rozumiem-ciągnął dalej-co za dziewczyna,jeszcze nigdy takiej nie znałem, a trzeba przyznać że miałem ich dużo..Lecz nie dane mu było dokończyć gdyż do kuchni wpadły Viki z Lil,we dwie nieźle wkurzone.Odwróciłem się w stronę Louisa i zobaczyłem jak blondynka łapie go za ucho i ciągnie z stronę salonu.Muszę przyznać że ten widok nieźle mnie rozbawił.Szczerze,lubię to Lil,niezła z niej dziewczyna i bardzo zabawna,zresztą tak jak Viki,która w dziwny sposób mnie intryguje.Nie tylko swoim zachowaniem w stosunku do mnie ale i wyglądzie.A właśnie jeśli mowa ojej zachowaniu,to nie uwierzycie,Cholera jasna ona również mnie złapała za ucho i zaciągnęła w stronę salonu.Łał,zdziwilibyście się jak to boli.Gdy znaleźliśmy się w salonie puściła moje obolałe ucho.Usiadłem z Lou na kanapie i spojrzeliśmy na dziewczyny.Obie miały miny jakbyśmy mieli ich tam zgwałcić.Chociaż do tego prawie doszło.Pierwsza odezwała się Viki.
-Co macie takie miny jak koty srające na pustyni.?-spytała zdenerwowana.Czemu czułem się jakbym stał przed mamą,która dopiero co wróciła z wywiadówki.Co jest do jasnej cholery.?!..przecież to ona ma 17 lat i jest niepełnoletnia i żadnej smarkuli się nie będę tłumaczył.!.Wstałem z wolą walki,spojrzałem jej prosto w oczy i z powrotem usiadłem.Człowieku.!.Ona sparaliżowała mnie strachem,miała minę mordercy.!Spojrzałem na Louisa,ten bohater też nie miał odwagi postawić się Lil.Jasna Cholera, przecież to on jest z nas najstarszy do do diabła.!.I co, boi się przeciwstawić o 5 lat młodszej dziewczynie.?!.Co one takiego w sobie mają,normalnie już dawno byśmy sobie poradzili.!
-no już-powiedział Viki-gadać.!
Westchnąłem.
-No więc,plan był taki że mieliśmy was zabrać na wyścigi.
-nielegalne- wtrąciła się Lil-odchrząknąłem.
-masz rację..no i wciągnąć do samochodu i sprawić że będziecie jechać z nami gdy my będziemy się ścigać.Tym samym przyprawić was o niemały zawał serca-powiedziałem zestresowany.
-hmm,z jednej strony mam was ochotę powiesić za jaja-powiedziała Viki.
-a z drugiej strony-dokończyła za nią Lil-podziwiam waszą przebiegłość,oraz bystry plan.Na bojące się niewiasty by podziałał,ale niestety my się do nich nie zaliczamy-powiedziała i nastąpiła głucha cisza.Spojrzały we dwie na siebie i nagle wybuchnęły głośnym śmiechem.Nie ominęło nas małe zdziwienie.Podeszła do mnie uśmiechnięta Viki i złapała mnie za policzki lekko nimi targając.
-no już się tak nie stresujcie,no-powiedziała z uśmiechem
-macie miny jakbyśmy były waszymi matkami-powiedziała Lil.
-a wiesz że przez moment nawet się tak poczułem-przyznałem się dziewczynom.
-pff serio-powiedziała blondynka-przecież jesteśmy od was młodsze,od ciebie Zayn o 3 lata,a od tego capa-wskazała ręką na chłopaka obok mnie-o całe 5.
-ach,tak,capa.?-spytał się rozbawiony Louis.Wyciągnął rękę,złapał Lil w tali i pociągnął ją sobie na kolana-no to w takim razie chodź młoda,opowiem ci bajkę,pobawię się lalkami i wgl-powiedział chłopak,naśladując głos 5 latki.
-oo super-zapiszczała Lil-tylko tę o księżniczce i rycerzu.
Wszyscy zaczęli się śmiać.Wpadłem na fajny pomysł.
-ej dziewczyny może wpadniecie do nas dzisiaj wieczorem,mamy gril w ogrodzie,przecież trzeba opić jego zwycięstwo-powiedziałem z uśmiechem.
-bez kitu,na pewno wpadniemy,w sumie to ja też byłam w tym samochodzie-powiedziała dumnie Lili.
-to o 20 u nas-powiedział Louis i poszliśmy do siebie.
No i mamy 9 rozdział.Przepraszam że nie napisałam wczoraj ale przez tą szkołę nie mam za dużo czasu,ale postaram się dalej mieścić w przedziale tych 2,no może max 3 dni.Mogę również zdradzić że w następnym rozdziale będzie się działo*.*Jutro wstawię nową notkę,bo w sumie mam już pierwszą połowę 10 rozdziału napisaną.Proszę o komentarze i szczere opinie.One naprawdę motywują ale też pomagają./Sheryl <3
wtorek, 26 listopada 2013
,,rozdział 8"
-Nienawiść
jest najsubtelniejszą
formą gwałtu.-powiedział patrząc mi prosto w oczy po czym przybliżył się
jeszcze bardziej i z mocno wpił się w moje usta.Po chwili w grę poszły
języki.Boże jak on całuję.Chciałam się mu postawić i odepchnąć go od
siebie.Zaczęłam się szarpać,ale nie dawałam mu rady,dlatego wyciągnęłam
rękę i zadrapnęłam go z całej siły w twarz.Niestety potem było tylko
gorzej.Oderwał się ode mnie złapał mnie za nadgarstki i ujął je nad moją
głową po czym znowu mnie pocałował.Teraz wiedziałam że nie mam już
szans.Sama nie wiem kiedy zaczęłam oddawać jego pocałunki.Zayn naparł na
mnie całym ciałem wywołując u mnie falę pożądania.Po chwili moje ręce
zostały uwolnione,ale ja tym razem zamiast się wyrywać oplątłąm nimi
jego szyję,pogłębiając tym pocałunek.Już teraz wiedziałam że zaprzedałam
duszę diabłu.
Oczami Viki
Boże jak on całuje.!Gdy jego ręka przejechała po moim nagim udzie i zahaczyła o koniec koszuli nagle oprzytomniałam.Z całej siły odepchnęłam go od siebie i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.Spojrzałam na niego był wyraźnie zdziwiony,nie spodziewał się tego.Ale ja mu nie ulegnę.Nikt mnie nie poskromi!..W tej chwili jednak się bałam, i nie zaprzeczam,że jeśli doszłoby między nami do starcia nie miałabym szans.Spojrzał na mnie i uśmiechnął się w stylu króla nocy.Odwinął kawałek kołdry po mojej stronie i klepnął w miejsce ręką rozbawiony.Zgłupiał jeśli myśli że się tam z powrotem położę.Łypnęłam na niego wrokiem.
-głupota to u ciebie cecha nabyta czy wrodzona,co.?.-powiedziałam zła..na co on uniósł brwi go góry ze zdziwienia i skrzywił się..
-dam ci dobrą radę jeśli chcesz przetrwać dzisiejszą noc-nie obrażaj mnie-a i radzę ci wejść do tego łóżka,nim sam po ciebie wyjdę.No chyba że zadowolisz się zimną podłogą-powiedział zadowolony z siebie i jednocześnie poddenerwowany Zayn.Powoli podeszłam do łóżka,położyłam się i zakryłam kołdro.Odwróciłam się do niego plecami i powiedziałam pod nosem tylko dla swoich uszu.
-nie obrażam cię tylko stawiam diagnozę.-szepnęłam rozbawiona i zamknęłam oczy.
-słyszałem..o popatrz jaka się dowcipna zrobiłaś, bo chyba ci nie muszę przypominać jak niecałe 5 minut temu uciekałaś jak poparzona-powiedział rozbawiony Zayn.Nie miałam siły się z nim kłócić i w sumie bałam się że sytuacja z wcześniej mogła się powtórzyć a nie wiem czy przy następnym razie dałabym radę się mu oprzeć..Z tą myślą zmęczona przebiegiem dzisiejszego dnia zasnęłam..
Oczami Lil
Dzień wcześniej..
Po prostu mnie zatkało.Odwróciłam wzrok w stronę tego barana a ten jak nigdy stoi dumny na scenie i pozuje do zdjęć.O boże co się stanie jeśli mama i Mike się o tym dowiedzą.?!Po chwili Louis złapał mnie za nadgarstek i zeszliśmy ze sceny.Pociągnął mnie w stronę swojego auta.Wepchnął mnie na miejsce pasażera.On z kolei usiadł na miejscu kierowcy i odpalił samochód.Kontem oka zauważyłam że Zayn z Viki robi to samo.Co tym bezbożnym branom przyszło do głowy.!Spojrzałam na tego buca który właśnie odpalił samochód i ruszył przed siebie.Miał jakiś dziwny wyraz twarzy.Wkurzyłam się tą całą sytuacją.!
-możesz mi łaskawie powiedzieć do cholery jasnej,gdzie ty mnie wieziesz i co to za głupia akcja z wcześniej,co.?.-wrzasnęłam aż się skrzywił.Po jego minie było widać że nieźle się wkurzył.
-nie krzycz tak dzikusko-wrzasnął-dowiesz się w swoim czasie,a ta akcja w klubie to tak w ramach zabawy.-powiedział Louis.O kur ja mu dam..!
-zabawy,kurwa jakiej zabawy.Nie masz już 5 lat do cholery i nie mówisz o tym znajomym w szkole czy rodzinie.Oznajmiasz to całemu światu-krzyczałam jak szalona-jak on zareaguję na to różnice wieku,co.?! Pomyślałeś o tym! Jesteś o całe 5 lat ode mnie starszy.!
-i co z tego,będą mieli tematy do rozmów, wiesz skarbie przecież to nasza praca-dbać o rozrywkę ludzi na całym świecie.-powiedział i uśmiechnął się głupio.Oj zaraz nie będzie mu się chciało tak śmiać.!.
-Koniec tego dobrego. Jutro zadzwonię do prasy i im wszystko opowiem.-powiedziałam całkiem poważnie jak na moją osobę.
- Taak,proszę bardzo.Tylko wtedy ja powiem że niecnie mnie wykorzystałaś żeby zdobyć sławę i rozgłos dla black queen a gdy już je zyskałaś porzuciłaś mnie jak starą lalkę,jak myślisz kochanie komu uwierzą.?-zapytał mnie.Miał rację byłam przegrana.Och bądź przeklęty.!
-no właśnie-kontynuował-więc czy ci się to podoba czy nie to bitwę wygrałem ja-powiedział dumny z siebie.O boże czy moje życie nie może być łatwe i spokojne.?!
-dlaczego akurat ja co.?! Jest tyle dziewczyn które pieniły by się ze szczęścia gdy by były na moim miejscu.-powiedziałam zrozpaczona przez gówno w jakim się znalazłam.
-no widzisz może właśnie przez to że tobie na tym nie zależy,może dla tego że fajnie się ciebie dręczy a może dla tego że jako jedyna z znanych mi dziewczyn otwarcie mnie obraziłaś.-powiedział Louis całkowicie rozbawiony.Niestety mi nie było do śmiechu.!Już miałam mu się odgryźć gdy gwałtownie skręciliśmy i znalazliśmy się przy jakimś hotelu.Na parkingu było mnóstwo samochodów-ok 25,głównie sportowych.Louis wysiadł pierwszy poczym okrążył samochód,otworzył drzwi z mojej strony podał mi rękę i pomógł wyjść.-Teraz bawi się w dżentelmena,co.?-prychnęłam cicho podnosem.
Poszliśmy w stronę wejścia.Weszliśmy do głównego holu gdzie znajdowało się dużo młodych ludzi.Głownie mężczyzn do 25 lat.Lou zaprowadził mnie do 4 z nich i przywitał się z każdym z nich po czym przedstawił mnie jako swoją dziewczynę.Co miałam zrobić.?uśmiechnęłam się promiennie tak jak najlepiej potrafiłam i przywitałam się z nimi.Wysoki blondyn to Mark i ma 20 lat,w sumie starszy ode mnie o 3 lata,Jack z kolei to czarnowłosy,niewiele wyższy ode mnie,3 z nich to Ren i na końcu Mauricio który był w wieku Louisa i miał brązowe włosy do ramion.Wszyscy wydawali się bardzo sympatyczni.Po chwili doszła do nas dziewczyna Rena.Typowa tipsiara.Opalona,sztucznie na oko,mocno umalowana i prowokacyjnie ubrana.Wyciągnęła do mnie rękę i przedstawiła się.Miała na imię Eliza.Gdy chłopaki wraz z Lou poszli zamówić pokoje,miałyśmy więcej czasu by się poznać.Jednak zbyt pochopnie ją oceniłam,okazała się być bardzo sympatyczną i śmieszną dziewczyną.Po chwili złapałyśmy wspólny język.Gdy poszłyśmy zapalić na zewnątrz dowiedziałam się o ciekawej sprawie..
-a więc przyjechałaś razem z Louisem mu kibicować w wyścigach.?-spytała-wiesz on nigdy nie zabierał ze sobą swoich dziewczyn.Ale i różnisz się od nich,oczywiście w lepszym słowa tego znaczeniu-uśmiechnęła się do mnie i wypuściła dym z ust.Zamurowało mnie.Nie wiedziałam co powiedzieć ale żeby nie robić zamieszania co miałam w swojej naturze powiedziałam poprostu.
-tak,oczywiście,dziękuję.A teraz wybacz muszę zapytać się o coś Lou-odpowiedziałam jej i pognałam w stronę tego barana..Gdy go zobaczyłam pędem ruszyłam w jego stronę.
Oczami Louisa
Rozmawiałem z chłopakami.Całe szczęście że Lil nie zrobiła żadnej awantury.
-ale śliczna jest ta twoja dziewczyna wiesz,taka naturalna.Inna od tych pozostałych.
-och,jeszcze nie wiecie jak inna.-powiedziałem rozbawiony.Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem jak Lil pędzi w moją stronę,łapie mnie za nadgarstek,przeprasza chłopaków i ciągnie mnie w inną stronę.
-masz ten pokój.?-zapytała wyraźnie zdenerwowana.No cóż miała dziewczyna powód,ale wydawało się że już się uspokoiła..a jednak.!
-tak-odpowiedziałem i pomachałem kluczykami.
-to prowadź,mamy do pogadania-powiedziała zdenerwowana.Nie wiem czemu ale poczułem jakbym miał zaraz spowiadać się przed żoną.Dziwne uczucie..
Gdy weszliśmy do pokoju,zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem w stronę okna.Lil spojrzała na mnie wrogo,zrobiła klika kroków w moją stronę,złapała mnie za koszule i porządnie wytargała.
-masz mi się teraz spowiadać jak u księdza-powiedziała zła-co ty sobie wyobrażasz,co.?.-krzyknęła.Zdziwiłem się.
-ale o co ci chodzi.?.-spytałem.
-o gówno jak nie wiesz o co-odgryzła się-czy ty zdurniałeś,co.?!.Nielegalne wyścigi-krzyknęła..
O cholera,ręką szybko zamknąłem jej usta.
-skąd o tym wiesz,co.?!-powiedziałem zdenerwowany..
-od Elizy,dziewczyny Rena-powiedziała zdenerwowana.
-powiedziała ci że są nielegalne,przecież ona sama pewnie o tym nie wie.-stwierdziłem zdenerwowany.To niemożliwe, Ren nie jest taki głupi.!
-nie,powiedziała mi że to są tylko wyścigi,reszty domyśliłam się sama.
To co wyszło z jej ust nieźle mnie zszokowało,jakim sposobem domyśliła się prawdy.?!
-skąd wiedziałaś o tym że są nielegalne.-powiedziałem wkurwiony nie na żarty.Spojrzała na mnie spod byka,jeszcze mocniej mną potrząsnęła i wyzywająco spojrzała mi w twarz.
-po pierwsze,to nie unoś się bo jedynym kto ma ku temu powód to ja.!-krzyknęła-a po drugie to miałam osobę bardzo mi bliską,która brała udział w nielegalnych wyścigach,raz mnie nawet tam zabrała.Jest tu tak samo jak wtedy..odludzie,młodzi ludzie,laski, hotel na takim zadupiu..myślisz że mnie to nie zdziwiło.?-zamurowało mnie.Ona wie co to za świat.Po jej minie mogę się domyślać że nie za bardzo jej się podoba.Spojrzałem na tel była już 21,zaczęło się ściemniać.Wyścigi są o 23.Złapałem ją za rękę i poprowadziłem w stronę balkonu tam stała mała kanapa na której usiedliśmy.
-dlaczego to robisz,przecież to cholernie niebezpieczne.?-spytała mnie z dziwnym wyrazem twarzy.Chwila,czy ona się o mnie nie martwi.? Niemożliwe.
-może właśnie dlatego że brakuje mi adrenaliny,a to jest takim oderwaniem od mojego ciągle idealnego stylu życia-powiedziałem całkiem zdziwiony że mówię akurat jej takie rzeczy.Na moje słowa ta się uniosła i patrząc mi prosto w oczy powiedziała..
-wiesz że takie wyścigi mogą wo gule cię od niego oderwać-zaczęła krzyczeć-do cholery Louis ci ludzie nie mają zasad,nic ich nie powstrzyma przed zwycięstwem.Oni nie traktują tego dla zabawy tylko jako styl życia i sposób zarabiania na nie.Wiesz ile młodych ludzi ginie przez to gówno.Nie mogła się powstrzymać i słone zły wypłynęły z jej oczu.Szybko zaczęła je wycierać ale ja jej na to nie pozwoliłem.Złapałem ją za nadgarstki i uniosłem jej twarz do góry.
-ej,mała co ci.?.-spytałem spokojnie.
-nic mi-powiedziała i chciała się odwrócić ale ja tylko umocniłem uścisk.
-powiedz czy ta osoba o której wspominałaś miała wypadek czy coś jej się stało.-spytałem wolno i spokojnie.Nie chciałem jej spłoszyć.Przetarła łzy,przytaknęła główko i spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami.Nagle nabrała mnie niepowstrzymana ochota na przyciągnięcie ją w swoje ramiona i przytulenie jej.Tak też uczyniłem.Co się ze mną do cholery dzieję.Nigdy nie zaznałem takich uczuć jak litość.Lil czując na swoim ciele opiekuńcze ramiona rozluźniła się i zaczęła mówić.
- Gdy miałam 16 lat chodziłam z pewnym chłopakiem Aleksem.Bardzo go kochałam.Niestety on też się ścigał i w wyścigu o finały na główną nagrodę zabrał mnie ze sobą abym go wspierała-chlipała Lil-niestety jego przeciwnik zepchnął go z drogi powodując że Aleks z całej siły uderzył w drzewo.Niestety nie przeżył tego wypadku.Po chwili zamiast przyjechać na metę gdzie na niego czekałam, wjechała karetka z jego martwym ciałem.-powiedziała i łzy znowu zaczęły płynąć z jej oczu.Spojrzała na mnie i przytuliła się mocniej.
-musisz się dzisiaj ścigać,proszę nie rób tego.!-powiedziała bezbronnym głosem.Nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć.Więc tylko poklepałem ją po główce i lekko kołysałem.Tym samym sprawiłem że zasnęła.Gdy nastała godzina 22.20 trzeba było się zbierać.Położyłem Lil na łóżku i gdy miałem już wychodzić ona nagle wstała i powiedziała.
-a więc jednak chcesz się ścigać,co.?-spytała z wkurzonym wyrazem twarzy.
-tak i nie zmienisz mojej decyzji-powiedziałem twardo stawiając sprawę.!
-czyli nie dajesz mi wyboru-powiedziała po prostu.Podeszła do mnie wyjęła kluczyk od drzwi z rąk,podbiegła do balkonu i wyrzuciła go przez okno po czym je zamknęła. Podszedłem do niej złapałem ją za ramiona i zacząłem krzyczeć.
-czy ty rozumiesz do jasnej cholery co zrobiłaś,dlaczego się o mnie martwisz,przecież mnie nienawidzisz.-wrzasnąłem nieźle wkurwiony.Nie chciałem być teraz na jej miejscu.Ta na moje słowa tylko uśmiechnęła przybliżyła do mnie jeszcze bardziej i powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
-Nienawiść mój drogi wyklucza rozumienie-syknęła.
Ach,tak.No to w takim razie dostosuję się do rady.
Przygniotłem ją do ściany,uśmiechnąłem się po czym mocno wpiłem się w jej wargi.Chciała się odsunąć i wyrwać z uścisku ale o tym nie było już mowy.Sama sobie taki los zgotowała.Wiedząc że nie ma już szans zaczęła oddawać pocałunki które były mocne i namiętne.Po chwili dołączyły nasze języki które spowodowały że bardziej płonęliśmy z pożądania.Mocno na nią naparem a ta oplotła swoimi nogami moją talię.W taki sposób zaczęliśmy kierować się w stronę łóżka..
To był 8 rozdział.Mam nadzieję że się podobał*.* Proszę o komentarze i szczere opinie.W następnej notce opiszę dalsze dzieje Louisa i Lil oraz ich spotkanie na drugi dzień z Viki i Zaynem./Sheryl<3
Oczami Viki
Boże jak on całuje.!Gdy jego ręka przejechała po moim nagim udzie i zahaczyła o koniec koszuli nagle oprzytomniałam.Z całej siły odepchnęłam go od siebie i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona.Spojrzałam na niego był wyraźnie zdziwiony,nie spodziewał się tego.Ale ja mu nie ulegnę.Nikt mnie nie poskromi!..W tej chwili jednak się bałam, i nie zaprzeczam,że jeśli doszłoby między nami do starcia nie miałabym szans.Spojrzał na mnie i uśmiechnął się w stylu króla nocy.Odwinął kawałek kołdry po mojej stronie i klepnął w miejsce ręką rozbawiony.Zgłupiał jeśli myśli że się tam z powrotem położę.Łypnęłam na niego wrokiem.
-głupota to u ciebie cecha nabyta czy wrodzona,co.?.-powiedziałam zła..na co on uniósł brwi go góry ze zdziwienia i skrzywił się..
-dam ci dobrą radę jeśli chcesz przetrwać dzisiejszą noc-nie obrażaj mnie-a i radzę ci wejść do tego łóżka,nim sam po ciebie wyjdę.No chyba że zadowolisz się zimną podłogą-powiedział zadowolony z siebie i jednocześnie poddenerwowany Zayn.Powoli podeszłam do łóżka,położyłam się i zakryłam kołdro.Odwróciłam się do niego plecami i powiedziałam pod nosem tylko dla swoich uszu.
-nie obrażam cię tylko stawiam diagnozę.-szepnęłam rozbawiona i zamknęłam oczy.
-słyszałem..o popatrz jaka się dowcipna zrobiłaś, bo chyba ci nie muszę przypominać jak niecałe 5 minut temu uciekałaś jak poparzona-powiedział rozbawiony Zayn.Nie miałam siły się z nim kłócić i w sumie bałam się że sytuacja z wcześniej mogła się powtórzyć a nie wiem czy przy następnym razie dałabym radę się mu oprzeć..Z tą myślą zmęczona przebiegiem dzisiejszego dnia zasnęłam..
Oczami Lil
Dzień wcześniej..
Po prostu mnie zatkało.Odwróciłam wzrok w stronę tego barana a ten jak nigdy stoi dumny na scenie i pozuje do zdjęć.O boże co się stanie jeśli mama i Mike się o tym dowiedzą.?!Po chwili Louis złapał mnie za nadgarstek i zeszliśmy ze sceny.Pociągnął mnie w stronę swojego auta.Wepchnął mnie na miejsce pasażera.On z kolei usiadł na miejscu kierowcy i odpalił samochód.Kontem oka zauważyłam że Zayn z Viki robi to samo.Co tym bezbożnym branom przyszło do głowy.!Spojrzałam na tego buca który właśnie odpalił samochód i ruszył przed siebie.Miał jakiś dziwny wyraz twarzy.Wkurzyłam się tą całą sytuacją.!
-możesz mi łaskawie powiedzieć do cholery jasnej,gdzie ty mnie wieziesz i co to za głupia akcja z wcześniej,co.?.-wrzasnęłam aż się skrzywił.Po jego minie było widać że nieźle się wkurzył.
-nie krzycz tak dzikusko-wrzasnął-dowiesz się w swoim czasie,a ta akcja w klubie to tak w ramach zabawy.-powiedział Louis.O kur ja mu dam..!
-zabawy,kurwa jakiej zabawy.Nie masz już 5 lat do cholery i nie mówisz o tym znajomym w szkole czy rodzinie.Oznajmiasz to całemu światu-krzyczałam jak szalona-jak on zareaguję na to różnice wieku,co.?! Pomyślałeś o tym! Jesteś o całe 5 lat ode mnie starszy.!
-i co z tego,będą mieli tematy do rozmów, wiesz skarbie przecież to nasza praca-dbać o rozrywkę ludzi na całym świecie.-powiedział i uśmiechnął się głupio.Oj zaraz nie będzie mu się chciało tak śmiać.!.
-Koniec tego dobrego. Jutro zadzwonię do prasy i im wszystko opowiem.-powiedziałam całkiem poważnie jak na moją osobę.
- Taak,proszę bardzo.Tylko wtedy ja powiem że niecnie mnie wykorzystałaś żeby zdobyć sławę i rozgłos dla black queen a gdy już je zyskałaś porzuciłaś mnie jak starą lalkę,jak myślisz kochanie komu uwierzą.?-zapytał mnie.Miał rację byłam przegrana.Och bądź przeklęty.!
-no właśnie-kontynuował-więc czy ci się to podoba czy nie to bitwę wygrałem ja-powiedział dumny z siebie.O boże czy moje życie nie może być łatwe i spokojne.?!
-dlaczego akurat ja co.?! Jest tyle dziewczyn które pieniły by się ze szczęścia gdy by były na moim miejscu.-powiedziałam zrozpaczona przez gówno w jakim się znalazłam.
-no widzisz może właśnie przez to że tobie na tym nie zależy,może dla tego że fajnie się ciebie dręczy a może dla tego że jako jedyna z znanych mi dziewczyn otwarcie mnie obraziłaś.-powiedział Louis całkowicie rozbawiony.Niestety mi nie było do śmiechu.!Już miałam mu się odgryźć gdy gwałtownie skręciliśmy i znalazliśmy się przy jakimś hotelu.Na parkingu było mnóstwo samochodów-ok 25,głównie sportowych.Louis wysiadł pierwszy poczym okrążył samochód,otworzył drzwi z mojej strony podał mi rękę i pomógł wyjść.-Teraz bawi się w dżentelmena,co.?-prychnęłam cicho podnosem.
Poszliśmy w stronę wejścia.Weszliśmy do głównego holu gdzie znajdowało się dużo młodych ludzi.Głownie mężczyzn do 25 lat.Lou zaprowadził mnie do 4 z nich i przywitał się z każdym z nich po czym przedstawił mnie jako swoją dziewczynę.Co miałam zrobić.?uśmiechnęłam się promiennie tak jak najlepiej potrafiłam i przywitałam się z nimi.Wysoki blondyn to Mark i ma 20 lat,w sumie starszy ode mnie o 3 lata,Jack z kolei to czarnowłosy,niewiele wyższy ode mnie,3 z nich to Ren i na końcu Mauricio który był w wieku Louisa i miał brązowe włosy do ramion.Wszyscy wydawali się bardzo sympatyczni.Po chwili doszła do nas dziewczyna Rena.Typowa tipsiara.Opalona,sztucznie na oko,mocno umalowana i prowokacyjnie ubrana.Wyciągnęła do mnie rękę i przedstawiła się.Miała na imię Eliza.Gdy chłopaki wraz z Lou poszli zamówić pokoje,miałyśmy więcej czasu by się poznać.Jednak zbyt pochopnie ją oceniłam,okazała się być bardzo sympatyczną i śmieszną dziewczyną.Po chwili złapałyśmy wspólny język.Gdy poszłyśmy zapalić na zewnątrz dowiedziałam się o ciekawej sprawie..
-a więc przyjechałaś razem z Louisem mu kibicować w wyścigach.?-spytała-wiesz on nigdy nie zabierał ze sobą swoich dziewczyn.Ale i różnisz się od nich,oczywiście w lepszym słowa tego znaczeniu-uśmiechnęła się do mnie i wypuściła dym z ust.Zamurowało mnie.Nie wiedziałam co powiedzieć ale żeby nie robić zamieszania co miałam w swojej naturze powiedziałam poprostu.
-tak,oczywiście,dziękuję.A teraz wybacz muszę zapytać się o coś Lou-odpowiedziałam jej i pognałam w stronę tego barana..Gdy go zobaczyłam pędem ruszyłam w jego stronę.
Oczami Louisa
Rozmawiałem z chłopakami.Całe szczęście że Lil nie zrobiła żadnej awantury.
-ale śliczna jest ta twoja dziewczyna wiesz,taka naturalna.Inna od tych pozostałych.
-och,jeszcze nie wiecie jak inna.-powiedziałem rozbawiony.Odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem jak Lil pędzi w moją stronę,łapie mnie za nadgarstek,przeprasza chłopaków i ciągnie mnie w inną stronę.
-masz ten pokój.?-zapytała wyraźnie zdenerwowana.No cóż miała dziewczyna powód,ale wydawało się że już się uspokoiła..a jednak.!
-tak-odpowiedziałem i pomachałem kluczykami.
-to prowadź,mamy do pogadania-powiedziała zdenerwowana.Nie wiem czemu ale poczułem jakbym miał zaraz spowiadać się przed żoną.Dziwne uczucie..
Gdy weszliśmy do pokoju,zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem w stronę okna.Lil spojrzała na mnie wrogo,zrobiła klika kroków w moją stronę,złapała mnie za koszule i porządnie wytargała.
-masz mi się teraz spowiadać jak u księdza-powiedziała zła-co ty sobie wyobrażasz,co.?.-krzyknęła.Zdziwiłem się.
-ale o co ci chodzi.?.-spytałem.
-o gówno jak nie wiesz o co-odgryzła się-czy ty zdurniałeś,co.?!.Nielegalne wyścigi-krzyknęła..
O cholera,ręką szybko zamknąłem jej usta.
-skąd o tym wiesz,co.?!-powiedziałem zdenerwowany..
-od Elizy,dziewczyny Rena-powiedziała zdenerwowana.
-powiedziała ci że są nielegalne,przecież ona sama pewnie o tym nie wie.-stwierdziłem zdenerwowany.To niemożliwe, Ren nie jest taki głupi.!
-nie,powiedziała mi że to są tylko wyścigi,reszty domyśliłam się sama.
To co wyszło z jej ust nieźle mnie zszokowało,jakim sposobem domyśliła się prawdy.?!
-skąd wiedziałaś o tym że są nielegalne.-powiedziałem wkurwiony nie na żarty.Spojrzała na mnie spod byka,jeszcze mocniej mną potrząsnęła i wyzywająco spojrzała mi w twarz.
-po pierwsze,to nie unoś się bo jedynym kto ma ku temu powód to ja.!-krzyknęła-a po drugie to miałam osobę bardzo mi bliską,która brała udział w nielegalnych wyścigach,raz mnie nawet tam zabrała.Jest tu tak samo jak wtedy..odludzie,młodzi ludzie,laski, hotel na takim zadupiu..myślisz że mnie to nie zdziwiło.?-zamurowało mnie.Ona wie co to za świat.Po jej minie mogę się domyślać że nie za bardzo jej się podoba.Spojrzałem na tel była już 21,zaczęło się ściemniać.Wyścigi są o 23.Złapałem ją za rękę i poprowadziłem w stronę balkonu tam stała mała kanapa na której usiedliśmy.
-dlaczego to robisz,przecież to cholernie niebezpieczne.?-spytała mnie z dziwnym wyrazem twarzy.Chwila,czy ona się o mnie nie martwi.? Niemożliwe.
-może właśnie dlatego że brakuje mi adrenaliny,a to jest takim oderwaniem od mojego ciągle idealnego stylu życia-powiedziałem całkiem zdziwiony że mówię akurat jej takie rzeczy.Na moje słowa ta się uniosła i patrząc mi prosto w oczy powiedziała..
-wiesz że takie wyścigi mogą wo gule cię od niego oderwać-zaczęła krzyczeć-do cholery Louis ci ludzie nie mają zasad,nic ich nie powstrzyma przed zwycięstwem.Oni nie traktują tego dla zabawy tylko jako styl życia i sposób zarabiania na nie.Wiesz ile młodych ludzi ginie przez to gówno.Nie mogła się powstrzymać i słone zły wypłynęły z jej oczu.Szybko zaczęła je wycierać ale ja jej na to nie pozwoliłem.Złapałem ją za nadgarstki i uniosłem jej twarz do góry.
-ej,mała co ci.?.-spytałem spokojnie.
-nic mi-powiedziała i chciała się odwrócić ale ja tylko umocniłem uścisk.
-powiedz czy ta osoba o której wspominałaś miała wypadek czy coś jej się stało.-spytałem wolno i spokojnie.Nie chciałem jej spłoszyć.Przetarła łzy,przytaknęła główko i spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami.Nagle nabrała mnie niepowstrzymana ochota na przyciągnięcie ją w swoje ramiona i przytulenie jej.Tak też uczyniłem.Co się ze mną do cholery dzieję.Nigdy nie zaznałem takich uczuć jak litość.Lil czując na swoim ciele opiekuńcze ramiona rozluźniła się i zaczęła mówić.
- Gdy miałam 16 lat chodziłam z pewnym chłopakiem Aleksem.Bardzo go kochałam.Niestety on też się ścigał i w wyścigu o finały na główną nagrodę zabrał mnie ze sobą abym go wspierała-chlipała Lil-niestety jego przeciwnik zepchnął go z drogi powodując że Aleks z całej siły uderzył w drzewo.Niestety nie przeżył tego wypadku.Po chwili zamiast przyjechać na metę gdzie na niego czekałam, wjechała karetka z jego martwym ciałem.-powiedziała i łzy znowu zaczęły płynąć z jej oczu.Spojrzała na mnie i przytuliła się mocniej.
-musisz się dzisiaj ścigać,proszę nie rób tego.!-powiedziała bezbronnym głosem.Nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć.Więc tylko poklepałem ją po główce i lekko kołysałem.Tym samym sprawiłem że zasnęła.Gdy nastała godzina 22.20 trzeba było się zbierać.Położyłem Lil na łóżku i gdy miałem już wychodzić ona nagle wstała i powiedziała.
-a więc jednak chcesz się ścigać,co.?-spytała z wkurzonym wyrazem twarzy.
-tak i nie zmienisz mojej decyzji-powiedziałem twardo stawiając sprawę.!
-czyli nie dajesz mi wyboru-powiedziała po prostu.Podeszła do mnie wyjęła kluczyk od drzwi z rąk,podbiegła do balkonu i wyrzuciła go przez okno po czym je zamknęła. Podszedłem do niej złapałem ją za ramiona i zacząłem krzyczeć.
-czy ty rozumiesz do jasnej cholery co zrobiłaś,dlaczego się o mnie martwisz,przecież mnie nienawidzisz.-wrzasnąłem nieźle wkurwiony.Nie chciałem być teraz na jej miejscu.Ta na moje słowa tylko uśmiechnęła przybliżyła do mnie jeszcze bardziej i powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
-Nienawiść mój drogi wyklucza rozumienie-syknęła.
Ach,tak.No to w takim razie dostosuję się do rady.
Przygniotłem ją do ściany,uśmiechnąłem się po czym mocno wpiłem się w jej wargi.Chciała się odsunąć i wyrwać z uścisku ale o tym nie było już mowy.Sama sobie taki los zgotowała.Wiedząc że nie ma już szans zaczęła oddawać pocałunki które były mocne i namiętne.Po chwili dołączyły nasze języki które spowodowały że bardziej płonęliśmy z pożądania.Mocno na nią naparem a ta oplotła swoimi nogami moją talię.W taki sposób zaczęliśmy kierować się w stronę łóżka..
To był 8 rozdział.Mam nadzieję że się podobał*.* Proszę o komentarze i szczere opinie.W następnej notce opiszę dalsze dzieje Louisa i Lil oraz ich spotkanie na drugi dzień z Viki i Zaynem./Sheryl<3
poniedziałek, 25 listopada 2013
,,rozdział 7"
...Zasłoniłem jej usta,tylko tym razem nie ręką.Przysłoniłem je własnymi.Widać było po niej że jest zdziwiona,otworzyła szeroko oczy i po chwili zaczęła się odpychać,ale ja jej na to nie pozwolę,nie wygra!Przyciągnąłem ją jeszcze mocniej do siebie,co chyba nie było już możliwe,tym samym wpychając język do jej wnętrza jej ust.Viki zamknęła oczy i podjęła się temu wyzwaniu.Nasze języki zaczęły prowadzić ze sobą walkę,która nam obu sprawiała cholerną przyjemność.Moje ręce zjechały z okolicy łopatek do tali dziewczyny, jej zaś objęły mnie za szyję tym samym pogłębiając pocałunek.Kurwa co się ze mną dzieję, nigdy nie traciłem kontroli.Zawsze to ja byłem panem sytuacji..tym czasem tracę ją przy 17 letniej dziewczynie, która do tej pory jedyne co robi to mnie denerwuje..Zastanawiałem się dlaczego ją pocałowałem, czyżby to była chęć przysłonienia jej ust aby nie słuchać oszczerstw na swój temat czy po prostu pragnę jej.A kogo to teraz obchodzi,teraz liczy się moment ..
Po dłuższej chwili oderwali się od siebie i głęboko spojrzeli sobie w oczy..
Oczami Zayna
Kurwa,co ja do cholery robię?!..Całuję się właśnie z siedemnastolatką,ba nawet mi się to podoba.?!Mogę mieć wszystkie kobiety tego świata,to nie rzucam się na dziewczynę,za którą na dodatek nie przepadam,skromnie ujmując.!.
Oczami Viki
Co on sobie wyobraża.?!Straszy mnie,wyzywa,przyprawia o zawał serca,sprawia,że go znienawidziłam,nie żebym specjalnie go od początku lubiła..a potem mnie całuje,i to jeszcze tak dobrze!Ale to się musi skończyć,jeszcze chwila i uwierzcie że zdarłabym z niego tą koszulkę!Zebrałam się i z całej mojej obecnej siły odepchnęłam go od siebie,niestety za wiele to ja jej nie miałam i tylko udało mi się oderwać od jego ust,przy czym nadal zostałam w jego ramionach.Uśmiechnął się.Uchh, jeszcze tego pożałuje bydlak jeden.!
-Co ty do cholery robisz.?!.Nałykałeś się tej wody i teraz ci palma odbija,co.?!-prychnęłam i spojrzałam na niego wyzywająco.Ten z kolei tylko się zaśmiał,złapał mnie w tali i przerzucił przez ramię..
Gdy dotarliśmy do ścieżki którą uciekałam przed nim z powrotem postawił mnie na ziemi i zaczęliśmy iść w stronę samochodu.Po głębszym przemyśleniu,który nie trwał nawet 3 minut postanowiłam domagać się wyjaśnień z sytuacji w lokalu.
-Dobra Zayn,pogadajmy jak cywilizowani ludzie,choć wątpię czy ty tak umiesz-chyba mu się nie spodobało,bo spojrzał na mnie z pod byka.Co się gapisz mulacie,prawdę mówię!-Po jaką cholerę ta szopka z wcześniej,co.?!.
-hmm,tak dla żartu.-powiedział i uśmiechnął się sztucznie.Dla niego to żart,no co za bydle.!
-to wiesz że przez ten żart,będziemy mieć zdrowo przesrane!-wrzasnęłam na niego-ale ty już nie ciesz tej swojej mordy,bo jutro dzwonie do prasy i mówię że się upiłeś i skłamałeś.!-powiedziałam,pewna siebie,niestety on szybko to pewność przygasił.Zatrzymał się,złapał mnie za ramiona i przybliżył się do mnie.Na jego twarzy zawidniał perfidnie diabelski uśmiech.Nagle zrobiło mi się gorąco.
-tylko wiesz Viki,jeśli zrobisz to co powiedziałaś powiem że to ty mnie porzuciłaś,a ja biedny cierpię,jak myślisz kogo posłuchają,co.?!-zesz kurwa mać,sukinsyn ma rację.!Przełknęłam głośno ślinę,w niezłe gówno nas wkopali.!
-i co wam to da.?!..Przyłapią was z inną kobietą i będzie że jesteście pieprzonymi playboyami!-krzyknęłam,może to mu coś da do przemyślenia.!Jednak na próżno,bo uśmiechnął się tylko,tym uśmiechem króla nocy i powiedział.
-a czy kobiety nie na takich mężczyzn lecą-powiedział arogancko,zbliżył się do mnie jeszcze bardziej,i szepnął mi na ucho-ja sobie poradzę,ale dam ci radę,zacznij ty się od teraz lepiej martwić o siebie,kochanie.-powiedział,po czym pocałował mnie w usta,krótko ale namiętnie.Co za dupek.!Postanowiłam się nie odzywać,mam nadzieję że jak najszybciej znajdę się w domu,o boże aż szkoda mi Lil,ciekawe czy przechodzi przez to samo co ja.?.Najgorsze jest to że Zayn,mimo iż to skończony dupek,jest arogancki i zapatrzony w siebie-Cholernie mnie pociąga,nienawidzę go a jednak..Gdy doszliśmy do samochodu,wsiedliśmy do środka.Niestety coś było nie tak i Zayn nie mógł odpalić samochodu..
-kurwa- zaklął pod nosem wyraźnie zdenerwowany.
-co się stało.?-zapytałam..Spojrzał na mnie i powiedział.
-Nie mamy paliwa,musimy iść z powrotem do miasteczka i zapytać się kogoś o paliwo..-powiedział podirytowany.
-No to chodźmy.-powiedziałam.Oczywiście mogłam się z nim spierać o to że trzeba być tępym żeby nie sprawdzić czy się ma paliwo.Ale nie miałam na to po prostu siły i nie mówmy chop, nie mam nawet prawa jazdy więc gówno mogę na ten temat powiedzieć,jeszcze znając siebie na bank zdarzyła by mi się taka sytuacja..Wyszliśmy z samochodu,Zayn wyjął z niego paczkę papierosów i odpalił jednego.O boż jak dmuchnął w moją stronę,tak mnie dopadł głód nikotynowy że myślałam że wyrwę mu tego fajka z mordy..Jednak jestem wychowana i postanowiłam że grzecznie zapytam..
-dasz mi jedego.?.-spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony i uśmiechnął się głupio.
-a co będę z tego miał.?-zapytał podstępnie.
-ale sęp,no ale skoro się domagasz to obiecuję że moja babcia, w samym bikini zatańczy makarenę,i to specjalnie dla ciebie-prychnął lekko, rozbawiony tym co powiedziałam.Wyjął jednego z paczki,włożył mi do ust i podpalił.
-znaj moje miłosierdzie..a co do tej babi to sobie zapamiętam,nie powiem że nie..tylko dzięki temu mnie zachęciłaś..już nie mogę się doczekać-zażartował Zayn.Pff, nie mogłam wytrzymać i wybuchłam głośnym śmiechem..Gdy doszliśmy do jednego z większych i ładniejszych domów w tym miasteczku,podeszliśmy do drzwi i zapukałam..
Po chwili otworzył nam facet około 40,wpuścił nas do środka z tego co wiemy ma na imię diego i razem z żoną mariną wysłuchali naszej historii.Niestety to co nam powiedzieli nie do końca mas uszczęśliwiło..
-przykro nam-powiedziała marina-ale paliwo tutaj ma tylko rodzina larinesów a oddaleni są z tond o 2 godziny drogi,trochę za późno na taki spacer,ale nie martwcie się przenocujemy was..
Odwróciłam się w stronę Zayna a ten na mnie,spojrzałam na niego pytająco na co ten kiwnął głową,na znak zgody..
-Dziękujemy bardzo i z przyjemnością przenocujemy u was,przepraszamy tylko za kłopot-powiedziałam do Diega i mariny na co oni uśmiechnęli się do nas serdecznie.
-nie ma sprawy,tylko jest jeden problem-powiedziała marina.
-a mianowicie jaki.?.-spytał tym razem Zayn.
-mamy tylko jeden wolny pokój.-powiedział Diego.
-nie ma sprawy,ważne że mamy gdzie spać-powiedziałam do niego z uśmiechem,i tak dużo nam pomogli.
-ale nie tylko o to chodzi,w tym pokoju jest tylko jedno łóżko.-powiedziała zawstydzona marina..
O Jezu i co my mamy teraz zrobić..Spojrzałam na mulata,uśmiechnął się wyzywająca.Co on znowu kombinuje.?!Podszedł do mnie złapał mnie w pasie i przytulił do siebie.
-nie ma sprawy,poradzimy sobie-powiedział z uśmiechem Zayn.Tylko ja wiedziałam co się za nim kryję.
Diego i Marina odetchnęli z ulgą.
-uff, no właśnie widziałem wiadomości i zdjęcia w internecie.-odezwał się gospodarz.
-już,ojej-speszyłam się,cholerny Mulat.!
-jak widzą państwo tym bardziej nie ma problemu-zażartował Zayn,patrząc na mnie z wyraźnym rozbawieniem w oczach.Och jak ja chciałam je w tamtej chwili wydłubać,ale żeby nie frustrować Diega i mariny uśmiechnęłam się do niego z wyraźnym mordem w oczach..Gdy już wszystko było ustalone,pani domu zaparzyła nam wszystkim herbatę i poszliśmy do salonu.Z odbytej rozmowy dowiedzieliśmy się że są małżeństwem od 19 lat i nie mają dzieci ponieważ marina jest bezpłodna..Zaczęła się rozmowa na nasz temat.
-a wy od kiedy już z sobą jesteście.-spytał Diego.-och, zabiję tego bydlaka,chodzi mi o Zayna rzeczy biorąc..
-od pół roku-odpowiedział Mulat,zadowolony z tematu na jaki przeszła rozmowa..
-o długo się z tym ukrywaliście-powiedziała zaskoczona marina..
-wie pani jakie są media,gdyby szybko się o tym dowiedzieli nie dali by nam spokoju..-powiedziałam szybko.Och niech ta rozmowa w końcu się skończy,błagam!
-a myślicie o dalszym życiu razem,małżeństwie.?-spytała kobieta.
-oczywiście, słowo daję że bez Viki nie da się przeżyć,ona o mnie też ciągle myśli prawda.?.-och,spojrzał na mnie,co za dupek..już ja mu w tej sypialni nawsadzam czułych słówek.Ale on miał rację,odkąd tu jestem ciągle o nim myślę.nie w miłym sensie,dosłownie przeciwnym.Ale to nie zmienia faktu że ciągle jest w mojej głowie..
-ależ oczywiście-chce się tak bawić,to się zabawimy!-wie pani-uśmiechnęłam się-mój Zaynuś jest taki uroczy,pierze za mnie,gotuję a nawet sprząta..prawdziwy skarb.!-spojrzałam w jego stronę.
Oczami Zayna
Cholera,ta mała robi ze mnie pantoflarza.Już ja jej dziś pokaże, jaki jestem miły!Teraz z kolei odezwał się gospodarz.
-a myślicie już o dzieciach,to znaczy jak będziecie już małżeństwem-powiedział diego.
Pijąca akurat herbatę Viki zakrztusiła się nią,to jest to!Moja chwila zemsty!
-ależ oczywiście, w Viki niedawno obudził się instynkt macierzyński,nic tylko ciągle zaciąga mnie do sypialnie,słowo daję że gdyby mogła wo gule by mnie z niej nie wypuszczała.-powiedziałem zadowolony z siebie.Spojrzałem na nich.
mina gospodarzy-cenna
mina Viki-pff, bezcenna.Boże jak ona wyglądała..Łypnęła na mnie spod oka.Wyglądała w tej chwili jak seryjny morderca..Pierwsza odezwała się Marina.
-oj to dobrze bo dzieci są błogosławieństwem,a teraz pora kłaść się spać,chodź Viki wskażę ci łazienkę i dam coś do spania.-,,Moja dziewczyna" poszła za nią a ja zostałem poprowadzony przez gospodarza do łazienki i później do naszej sypialni..,,naszej"..jak to dziko brzmi,ale tak jakoś miło..Gdy otworzyłem drzwi i wszedłem do środka zamurowało mnie.Stała tam Viki robiąca sobie warkocz,ale nie to mnie zszokowało.Zaskoczyło mnie to co miała na sobie.Była to koszula nocna do połowy ud z głębokim dekoltem,lekko prześwitująca.Boże jeśli nie chcesz bym zgwałcił tą dziewczynę,to zabierz ją ode mnie.Najlepiej na 200 metrów.Gdy dokończyła pleść swoje piękne włosy zarzuciła warkocz do tyło który sięgał jej aż do tyłka.Przybliżyłem się do niej.
-zadowolony jesteś,przez to co tam pieprzyłeś na dole,marina dała mi tą skąpo koszulę myśląc że będziemy tu uprawiać dziki i nieskrępowany seks!-wrzasnęła na mnie.Uśmiechnąłem się..
Oczami Viki
Nie mogę uwierzyć,przez to co ten osioł nazmyślał muszę się tu męczyć w skąpej kiecce przed tym pociągającym Mulatem..
-zadowolony jesteś,przez to co tam pieprzyłeś na dole,marina dała mi tą skąpo koszulę myśląc że będziemy tu uprawiać dziki i nieskrępowany seks!-wrzasnęłam na niego.Ten z kolei uśmiechnął się w stylu króla nocy i przybliżył do mnie..
-to ty pierwsza zaczęłaś to wojnę kochanie!
-tak wiem,ale teraz siedziałam grzecznie i nie dawałam żadnych oznak obrażania cię.-powiedziałam!
-taak,to jak zrobiłaś ze mnie pantoflarza to nie sugerowałaś tego że chcesz mnie obrazić,co.?!-powiedział wściekły.Zaczęłam się powoli go bać..
-to jak ty zrobiłeś ze mnie nieskrępowaną i napaloną przyszłą mamuśkę to też nic nie chciałeś udowodnić co.?-wrzasnęłam..
-już powiedziałem,chciałem się odgryźć na twoją niesmaczną aluzję.-powiedział już nie wkurzony,wkurwiony i zirytowany Zayn..
-ale ty jesteś skończonym debilem,frajerem..nic nie widzisz po za czubkiem własnego nosa,co..-krzyczałam,niestety nie dane mi było dokończyć gdyż złapał mnie za rękę,rzucił na łóżko po czym sam usiadł na mnie,schylił się i zamknął mi usta pocałunkiem.Cholernie dobrym..krótkim ale namiętnym pocałunkiem..Spojrzałam na niego wściekła.Złapałam go za kark i jeszcze bliżej przyciągnęłam do siebie.
-Nienawidzę cię-syknęłam mu prosto w twarz..-Spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oczach,uśmiechnął się czarująco.
-Nienawiść jest najsubtelniejszą formą gwałtu.-powiedział patrząc mi prosto w oczy po czym przybliżył się jeszcze bardziej i z mocno wpił się w moje usta.Po chwili w grę poszły języki.Boże jak on całuję.Chciałam się mu postawić i odepchnąć go od siebie.Zaczęłam się szarpać,ale nie dawałam mu rady,dlatego wyciągnęłam rękę i zadrapnęłam go z całej siły w twarz.Niestety potem było tylko gorzej.Oderwał się ode mnie złapał mnie za nadgarstki i ujął je nad moją głową po czym znowu mnie pocałował.Teraz wiedziałam że nie mam już szans.Sama nie wiem kiedy zaczęłam oddawać jego pocałunki.Zayn naparł na mnie całym ciałem wywołując u mnie falę pożądania.Po chwili moje ręce zostały uwolnione,ale ja tym razem zamiast się wyrywać oplątłąm nimi jego szyję,pogłębiając tym pocałunek.Już teraz wiedziałam że zaprzedałam duszę diabłu.
Witam wszystkich czytelników tego rozdziału.Przepraszam, ponieważ w tym rozdziale nie dałam rady opisać co się działo z Louisem i Lil,ale obiecuję że w następnym to zrobię*.*.Proszę o szczere opinię /Sheryl<3
Subskrybuj:
Posty (Atom)