piątek, 29 listopada 2013

,,rozdział 9"

Oczami Louisa
Oplotła mnie w pasie swoimi zgrabnymi nogami.Moje ręce powędrowały niżej i zacisnęły się na jej pośladkach.Cholera dałem się ponieść emocjom.Do diabła,na miłość boską ona nie ma nawet 18 lat.!A mimo to nie mogę jej puścić,przestać,Nie chcę.!Chcę by była moja,tylko moja.!
Oczami Lili
Zaczęliśmy kierować się w stronę łóżka.Gdy dotarło do mnie co robimy,zeskoczyłam z niego jak oparzona i odepchnęłam się od niego.Zaczęłam w dość szybkim tempie cofać się do tyłu.Gdy Lou zaczął iść w moją stronę do pokoju wszedł kolega chłopaka-Ren.Cholera-pomyślał Louis nawet nie były zamknięte!.
-Ej co ty do cholery wyprawiasz,stary,zbieraj się bo nie wystartujesz do diabła!-krzyknął Ren i wyszedł z pokoju.Spojrzałam w stronę Lou.Ten tylko założył na siebie kurtkę, wziął klucze od samochodu i wyszedł.Szybko zgarnęłam telefon i ruszyłam biegiem za nim.Po chwili dorównałam mu kroku.
Oczami Louisa
Gdy wyszliśmy z hotelu,pojechaliśmy samochodem na miejsce gdzie miał odbyć się wyścig.Jazda nie zajęła nam więcej niż 5 minut.Dojechawszy na miejsce wysiadłem z samochodu,Lil za mną.Dogoniła mnie,stanęła przede mną i spojrzała mi w oczy mówiąc.
-Naprawdę musisz się ścigać-spytała zrezygnowana i smutna.Zaskoczyło mnie to że się tak martwi.Nie sam fakt że to robi,ponieważ ma ku temu niezły powód,ale to że martwi się akurat o mnie.Nie wiem sam dlaczego,ale przytuliłem ją mocno i drugą ręką pogłaskałem po tej blond główce.Całkiem fajne uczucie.
-przykro mi ale muszę,teraz już nie mogę się wycofać-powiedziałem.Nagle dziewczyna wyrwała się z moich objęć i krzyknęła.
-czy ty nie rozumiesz do jasnej cholery że możesz zginąć,to nie jest zabawa Louis tu idzie o życie-wrzasnęła.
Nie zdążyłem odpowiedzieć,gdyż podszedł do nas mój największy wróg i rywal Hose wraz z swoją dziewczyną Sande.Pff,ta wytapetowana lala nawet do pięt nie dorasta mojej Lil.Ej,chwila..co ja gadam.?!.Przecież ona nie jest moja,to jeszcze nastolatka.!Spojrzałem na  dwójkę przed nami.Ta cała dziunia zlustrowała wzrokiem Lili i prychnęła z pogardą.Już miałem coś jej powiedzieć gdy Hose mnie wyprzedził.
- Co, Tomlinson.Nawet twoja laska mówi żebyś zrezygnował,to radzę ci lepiej to zrób,bo ja nie zamierzam cię oszczędzić.
Prychnąłem
-Proszę cię nie poniżaj się,wiesz jak o mnie mówią..diabeł..prawda..a więc dzisiaj zobaczysz jak to jest się ścigać ze mną,co jak powiadają jest gorsze od śmierci-powiedziałem lodowato,wręcz arogancko.Ale to prawda jestem bezlitosny i dobrze o tym wiem.Nie raz ludzie mówili mi prosto w oczy -,,to diabeł,istny diabeł"kto wie może mieli nawet.Nagle Lil przybliżyła się do mnie,objęła mnie w pasie i robiąc to samo co dziewczyna Hose oceniła ją wzrokiem.Głośno się zaśmiała,uniosła głowę i spojrzała na nią wyzywająco.
-Tyle szmat na tej ziemi-spojrzała na Sande-a podłoga nadal brudna-powiedziała prowokacyjnym tonem głosu.
-sugerujesz coś.?-powiedział Hose,który już zdążył się nieźle wkurwić.Patrzył teraz prosto na Lil.
-tak przerośnięta małpo z cyrku,że ta brudna ściera nie dorasta mi do pięt-rzekła wręcz arogancko-zresztą,z szmaty jedwabiu nie zrobisz-spojrzała teraz z kolei na mojego wroga-tak jak z chuja faceta-dokończyła,patrząc na nich wrogo.Jeszcze tak złego go nie widziałem.Brawo mała.
-Jeszcze się policzymy suko-syknął i poszedł w stronę swojego samochodu ciągnąc za sobą Sande.Spojrzałem na Lil,przepełniała mnie duma.
-Moja dziewczynka-powiedziałem tuląc ją do siebie mocniej.Uśmiechnęła się do mnie szeroko.
-no ba,mimo iż jesteś oszukanym chłopakiem,ale nim jesteś i nikt nie będzie ci dupy obrabiał-powiedziała.Usłyszeliśmy głos prowadzącego wyścigi.Kazał wsiadać do samochodów i ustawić się na starcie mnie i Hose.Spojrzałem w bok i zobaczyłem jak Lili wsiada na miejsce pasarzera,zapina pas i łapie się mocno siedzenia.
-no to jazda-powiedziała hardo.
-a ty gdzie się młoda wybierasz.?-spytałem zdziwiony.Spojrzała na  mnie.
-no co jadę z tobą i masz mi tu lepiej wygrać.-zagroziła mi palcem.Minę miała jakby od tego zależało dobro świata.Jaka ona jest zabawnie urocza.!
-oj mała,lepiej wysiądź bo strasznie się będziesz bała,a nóż może stanie ci się krzywda.-powiedziałem spokojnie.Czy ona zawsze mnie będzie zaskakiwać.?!
-Nie ma mowy,jadę i koniec.!-oznajmiła.Po jej minie,stwierdziłem że wieki by minęły nim bym ją teraz z tego samochodu zdołał wyciągnąć więc poszedłem na kompromis.
-skoro nalegasz.-powiedziałem i czekałem na wystrzał oznajmiający start.Gdy go usłyszałem,spojrzałem w momencie na Lil.
-Trzymaj się mocno młoda.-powiedziałem po czym ruszyłem z piskiem opon.Szybko wysunąłem się na prowadzenie.
-Jadą za nami.?-spytałem się mojego pasażera.Pierwszy raz jadę z kimś,zawsze byłem sam.Mała była nieźle wystraszona moją szybką jazdą,ale to się zmieniło gdy zobaczyła obok nas samochód Hose.Wtedy wybuchła w niej ekscytacja i umiłowanie tym niebezpiecznym sportem.Jechaliśmy z nim łeb w łeb.Gdy widzieliśmy już metę,Lil zaczęła krzyczeć.
-Dawaj,już tak mało,wyprzeć go,dasz radę-i na końcu-wierzę w ciebie.I stało się,3 słowa a tak wiele znaczyły.To dzięki nim dostałem nowego zastrzyku energii,tym samym przyśpieszając i wymijając Hose.W końcu to do mnie dotarło..Wygrałem.!..Wysiadłem z samochodu i podszedłem do sędziego,który wręczył mi nagrodę pieniężną,w końcu po to ścigają się ci młodzi ludzie.Ale ja mam kasę,więc tę przeznaczę na wsparcie jakiegoś sierocińca jako cichy pomocnik.Tak nawet diabeł ma chwilę słabości.Po chwili przybiegła do mnie rozpromieniona Lil,która rzuciła mi się na szyję.Złapałem ją w tali i zakręciłem nią dookoła.Fajne uczucie,mieć kogoś kto w takiej chwili,cieszy się razem z tobą,uśmiechnie się i przytuli.Lil tak była uradowana,że pod wpływem chwili mocno wpiła mi się w usta.Byłem zaskoczony,ale z zadziwiająco dla mnie radością oddałem pocałunek.Gdy się od siebie oderwaliśmy postawiłem ją na ziemi i spojrzeliśmy w stronę Hose i tej jego dziuni.Oczywiście mała nie mogła puścić ich obecność bez komentarza.
-i co,łyso ci Hose.?-mówiła-wiedziałam że mój Lou wygra a ty będziesz mógł mu tylko pomachać w drodze-zaśmiała się Lil.Nie chcąc dopuścić do wybuchu tego wulkanu,który się w niej krył złapałem ją za rękę i poprowadziłem w stronę samochodu.Kontem oka zobaczyłem że pokazuje język tej dwójce i macha na pożegnanie.W hotelu El z Ronem wyszli mi pogratulować.Było około 2 więc po krótkiej rozmowie z nimi poszedłem z Lil do naszego pokoju.Trudno świętowanie trzeba przełożyć.Jestem wyczerpany.Gdy weszliśmy do pokoju od razu rzuciliśmy się na łóżko.Mała przytuliła się do mnie.
-I co młoda,jak ci się podobało.?-spytałem się jej.
Oczami Lil
 -O człowieku jaki odjazd.Niesamowite uczucie,adrenalina,a później ta radość z wygranej.Zajebiście,po prostu zajebiście.!-krzyknęłam radośnie.!
-Widzisz a ty tak narzekałaś-powiedział Louis rozbawiony.
-Bo miałam ku temu powód,ale teraz już wiem dlaczego Alex się ścigał-powiedziałam z uśmiechem.Lou nic nie odpowiedział,tylko przyciągnął mnie mocniej do siebie i po prostu nieźle wyczerpani zasnęliśmy.
Oczami Viki
Gdy obudziliśmy się ubraliśmy się już w nasze suche i uprane ciuchy.Zjedliśmy śniadanie i dziękując naszym gospodarzom za przenocowanie nas.Następnie pojechaliśmy po paliwo wozem Diega po paliwo.Po 2 godzinach w końcu wracaliśmy w stronę domu.Gdy dojechaliśmy w między czasie dzwoniąc do Lili gdzie są weszliśmy do mojego domu.Zobaczyliśmy w kuchnie Lil z Louisem pijących kawę.Najwyraźniej ta noc też była dla niej ciężka-westchnęłam.Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje.Po tym jak mi również zrobiła mocną kawę,wyszłyśmy z kuchni zostawiając chłopaków samych,ponieważ nas o to poprosili.Usiadłyśmy na kanapie i wyjaśniłyśmy sobie całą wczorajszą noc.Gdy temat się zszedł dlaczego wo gulę chcieli zabrać nas na te wyścigi,domagając się od wyjaśnień pognałyśmy do nich jak szalone.
Oczami Zayna 
-Kurwa,Zayn gdzie ty do jasnej cholery wczoraj byłeś,ominęły cię wyścigi.?-powiedział szeptem zdenerwowany Louis.
-hmm,Viki popsuła moje plany,doprowadzając do tego że byliśmy na jakimś zadupiu,bez paliwa, po które szło się 2 godziny.-powiedziałem zdenerwowany przypominając sobie zdarzenia z wczorajszego dnia.-A tobie jak się udało,co.?-spytałem go.
-Nie dosłownie,też mi ta mała smarkula nieco planów pokrzyżowała,no ale wystartowałem w wyścigu i wygrałem go-powiedział zadowolony Lou.
-O gratuluję stary,ale słuchaj chodzi mi o to czy Lil pojechała z tobą.?-spytałem zaciekawiony.
-Tak,ba sprawy jeszcze tak się potoczyły że ona sama weszłą do tego samochodu. 
-I jak bała się.?-zapytałem go,nieco zdziwiony tym co mówił.
-taki miałem zamiar i na początku mi się to nieźle udawało,ale sprawy przybrały niespodziewany obrót-powiedział z rozbawieniem Louis.
-a mianowicie jaki.?-Nie wiedziałem co o tym myśleć.Lou należy do ludzi,którzy jak coś pójdzie nie po ich myśli,staje się niebezpieczny i groźny.A teraz o przeszkodach mówi z rozbawieniem.
-taki że po wyścigu,gdy wysiadła,zamiast całować ziemię.ona była tak zadowolona i rozpromieniona,iż powiedziała że jak będzie następny wyścig to muszę zabrać ją ze sobą-powiedział Lou ze śmiechem-Nie rozumiem-ciągnął dalej-co za dziewczyna,jeszcze nigdy takiej nie znałem, a trzeba przyznać że miałem ich dużo..Lecz nie dane mu było dokończyć gdyż do kuchni wpadły Viki z Lil,we dwie nieźle wkurzone.Odwróciłem się w stronę Louisa i zobaczyłem jak blondynka łapie go za ucho i ciągnie z stronę salonu.Muszę przyznać że ten widok nieźle mnie rozbawił.Szczerze,lubię to Lil,niezła z niej dziewczyna i bardzo zabawna,zresztą tak jak Viki,która w dziwny sposób mnie intryguje.Nie tylko swoim zachowaniem w stosunku do mnie ale i wyglądzie.A właśnie jeśli mowa ojej zachowaniu,to nie uwierzycie,Cholera jasna ona również mnie złapała za ucho i zaciągnęła w stronę salonu.Łał,zdziwilibyście się jak to boli.Gdy znaleźliśmy się w salonie puściła moje obolałe ucho.Usiadłem z Lou na kanapie i spojrzeliśmy na dziewczyny.Obie miały miny jakbyśmy mieli ich tam zgwałcić.Chociaż do tego prawie doszło.Pierwsza odezwała się Viki.
-Co macie takie miny jak koty srające na pustyni.?-spytała zdenerwowana.Czemu czułem się jakbym stał przed mamą,która dopiero co wróciła z wywiadówki.Co jest do jasnej cholery.?!..przecież to ona ma 17 lat i jest niepełnoletnia i żadnej smarkuli się nie będę tłumaczył.!.Wstałem z wolą walki,spojrzałem jej prosto w oczy i z powrotem usiadłem.Człowieku.!.Ona sparaliżowała mnie strachem,miała minę mordercy.!Spojrzałem na Louisa,ten bohater też nie miał odwagi  postawić się Lil.Jasna Cholera, przecież to on jest z nas najstarszy do do diabła.!.I co, boi się przeciwstawić o 5 lat młodszej dziewczynie.?!.Co one takiego w sobie mają,normalnie już dawno byśmy sobie poradzili.!
-no już-powiedział Viki-gadać.!
Westchnąłem.
-No więc,plan był taki że mieliśmy was zabrać na wyścigi.
-nielegalne- wtrąciła się Lil-odchrząknąłem.
-masz rację..no i wciągnąć do samochodu i sprawić że będziecie jechać z nami gdy my będziemy się ścigać.Tym samym przyprawić was o niemały zawał serca-powiedziałem zestresowany.
-hmm,z jednej strony mam was ochotę powiesić za jaja-powiedziała Viki.
-a z drugiej strony-dokończyła za nią Lil-podziwiam waszą przebiegłość,oraz bystry plan.Na bojące się niewiasty by podziałał,ale niestety my się do nich nie zaliczamy-powiedziała i nastąpiła głucha cisza.Spojrzały we dwie na siebie i nagle wybuchnęły głośnym śmiechem.Nie ominęło nas małe zdziwienie.Podeszła do mnie uśmiechnięta Viki i złapała mnie za policzki lekko nimi targając.
-no już się tak nie stresujcie,no-powiedziała z uśmiechem
-macie miny jakbyśmy były waszymi matkami-powiedziała Lil.
-a wiesz że przez moment nawet się tak poczułem-przyznałem się dziewczynom.
-pff serio-powiedziała blondynka-przecież jesteśmy od was młodsze,od ciebie Zayn o 3 lata,a od tego capa-wskazała ręką na chłopaka obok mnie-o całe 5.
-ach,tak,capa.?-spytał się rozbawiony Louis.Wyciągnął rękę,złapał Lil w tali i pociągnął ją sobie na kolana-no to w takim razie chodź młoda,opowiem ci bajkę,pobawię się lalkami i wgl-powiedział chłopak,naśladując głos 5 latki.
-oo super-zapiszczała Lil-tylko tę o księżniczce i rycerzu.
Wszyscy zaczęli się śmiać.Wpadłem na fajny pomysł.
-ej dziewczyny może wpadniecie do nas dzisiaj wieczorem,mamy gril w ogrodzie,przecież trzeba opić jego zwycięstwo-powiedziałem z uśmiechem.
-bez kitu,na pewno wpadniemy,w sumie to ja też byłam w tym samochodzie-powiedziała dumnie Lili.
-to o 20 u nas-powiedział Louis i poszliśmy do siebie.

No i mamy 9 rozdział.Przepraszam że nie napisałam wczoraj ale przez tą szkołę nie mam za dużo czasu,ale postaram się dalej mieścić w przedziale tych 2,no może max 3 dni.Mogę również zdradzić że w następnym rozdziale będzie się działo*.*Jutro wstawię nową notkę,bo w sumie mam już pierwszą połowę 10 rozdziału napisaną.Proszę o komentarze i szczere opinie.One naprawdę motywują ale też pomagają./Sheryl <3

2 komentarze:

  1. Ooo jak słodko *0* no ciekawe co będzie na tym grillu ♡ czekam na nn xd :*

    OdpowiedzUsuń
  2. dopiero co znalazłam tego bloga a już go kocham >3

    OdpowiedzUsuń